czwartek, 30 grudnia 2021

Historia Pucharu Polski Nordic Walking - Inowrocłąw 2012

19.05.2012


Do Inowrocławia jechałem już z pewnymi nadziejami. Treningi i zawody w Polanicy-Zdrój dały mi małego kopa i po powrocie do Poznania stwierdziłem, że moja prędkość chodzenia wzrosła w sposób zauważalny. Nie spodziewałem się wprawdzie jakiegoś super czasu i wynik z ubiegłego roku 2:38:08 wziąłbym przed zawodami w ciemno. Tak naprawdę oczekiwałem wyniku w okolicy 2:40:00 i było to na miarę moich obecnych możliwości. Do Ina pojechałem razem ze Stanisławem Przybylakiem i Zosią Szaroletą. Na miejscu, w Parku Solankowym byliśmy przed godziną 9.00. W Biurze zawodów niestety kolejka spowodowana tylko jednym stanowiskiem weryfikowania zawodników, więc straciliśmy tu kilkanaście minut. Przed zawodami zdecydowaliśmy się ze Stanisławem na rozgrzewkę, pokonując większą część znanej z ubiegłego roku trasy. Około 10.30 jesteśmy już w okolicach startu. Spotykamy znajomych, chyba najbardziej cieszy mnie udział Jurka Appela na dystansie 20km - na liście zapisanych był błędnie umieszczony wśród idących na 5km. Jednak z tego co mówi, Jurek idzie z kontuzją kolana. Po raz kolejny okazuje się, że chyba ważniejszy jest udział niż wynik. 

Ja po raz pierwszy od Mistrzostw 2009 roku w Gnieźnie idę bez bidonu ze swoim napojem nawadniającym. Trasa w Inowrocławiu jest krótka (pętla 2,5km) i znajduje się na niej jeden, ale za to podwójny punkt nawadniania. Zawodnicy mogą z niego korzystać dwukrotnie na każdej pętli, idąc raz z jednej raz z drugiej strony. To daje takie możliwości uzupełniania płynów, że pas z bidonem uznałem za zbędne obciążenie.

Przed 11-tą ustawiamy się na starcie. Ja staram się zająć miejsce w ostatniej linii. Niestety za mną ustawiają się trzy panie i Andrzej Zawadzki. Próbuję przekonać Andrzeja, by stanął przede mną, jest szybszy i ja chcąc nie chcąc, będę go blokował. Andrzej jednak nie daje się przekonać. Następuje odliczanie i ruszamy.

0.0 – 2.5 km

 Ścieżki w parku nie są szczególnie szerokie. Ale to nie jest największy problem. Utrudnieniem są przede wszystkim częste zakręty, raz w prawo, raz w lewo. To powoduje, że jednak nieco wytraca się prędkość na bardzo krętej ścieżce. Poza tym początkowo idziemy w „szeregach” po 2-3 osoby w jednym rzędzie. Nie można więc wybrać optymalnego toru marszu i na zakrętach trzeba czasem (po zewnętrznej) nadłożyć 1-2 metry. Dopiero na drugim kilometrze zrobi się nieco luźniej. Gdy mijamy tabliczkę „1 km” sprawdzam międzyczas : 7:36 . No tak szybkiego tempa się nie spodziewałem. Tak szybko nie dam rady przez cały dystans. Staram się trzymać 5-10 m za Jankiem Helakiem. Jeśli uda mi się utrzymać takie tempo przez pierwsze 5 km to potem może być już tylko lepiej. Czas pierwszego okrążenia 19:47. Jestem 27 wśród 28 startujących na 20 km.

2.5 – 5.0 km

Pierwsze okrążenie chyba nieco zbyt szybkie. To jeszcze nie mój czas, nie mogę iść tak ostro, wiem  że dopiero gdzieś od 6-7 kilometra mogę iść na całość. Do Janka tracę około 30-40 metrów. Mimo to nadal tempo jest całkiem dobre. Czas drugiego okrążenia 20:05. Po 5 km czas 39:52. Jestem nadal na 27 miejscu.

5.0 – 7.5 km

Jest jeszcze jedna niedogodność trasy w Inowrocławiu. Pętla ma tylko 2,5 km więc tuż za nami bardzo szybko muszą wystartować wszyscy na dystansach 10 km i 5 km. 300 osób na 2,5 km to dość duże zagęszczenie, zwłaszcza że najszybsi zawodnicy z krótszych dystansów doganiają nas zwykle grupkami po 3-5 osób. Robi się wówczas podobnie niebezpiecznie jak na starcie. Na szczęście nie ma już prawie wcale idących najwolniej na dystansie 5 km. Ja ustabilizowałem prędkość i zbliżam się do Janka. Czas trzeciego okrążenia 19:55. Po 7,5 km jestem  25 z czasem 59:47.


 

7.5 – 10.0 km

Teraz czuję już pełnię mocy. Doganiam Janka i dwóch zawodników idących na 10 km, którzy mnie wcześniej wyprzedzili. Na „kiju” mam jednak jednego zawodnika idącego na 10 km. Nie wiem czy to jeden z tych których wyprzedziłem, czy ktoś inny. Niemal skrobie mi marchewki – następując w pewnej chwili na grot mojego kija. Próbuje mnie wyprzedzić raz z lewej raz z prawej. Jednak kręta ścieżka nie ułatwia zadania. Na słuch jednak wydaje mi się, że jego kroki nie są czyste. Nie oglądam się do tyłu, więc tego nie widzę, ale słyszę, że krok jest jakby „podbiegający”. Próbuję go zgubić, więc idę szybko jakby to już było ostatnie okrążenie. Jakieś 100m przed końcem tego okrążenia Hania Słomska – Sędzia Główny zawodów zatrzymuje „kreśląc” zawodnika pędzącego za mną, dając mu ostrzeżenie. Mijam półmetek. Czas tego okrążenia 18:00. Jestem na 24 miejscu z czasem 1:17:47. Już wiem, że mogę pobić swój rekord trasy.

10.0 – 12.5 km

By tego dokonać muszę utrzymać tempo 8 min/km.

Czas tego okrążenia 19:35. Po 12,5 km jestem 23 z czasem 1:37:22.

12.5 – 15.0 km

Utrzymuję założone tempo.

Czas tego okrążenia 19:50. Po 15,0 km jestem 22 z czasem 1:57:12.

15.0 – 17.5 km

Rozpoczyna się ostatnie okrążenie. Wiem już, że będzie dobrze, ale cały czas idę swoje. Staram się nie odpuszczać. 

Czas siódmego okrążenia 19:35. Po 17,5 km jestem 20 z czasem 2:16:47.

17.5 – 20.0 km

To już finisz. Przede mną jednak nie widzę nikogo. Stanisław musiał pójść na doskonały czas (2:31:05) skoro nigdzie go nie widzę przed sobą. Zrobiłem co mogłem. Na więcej mnie w tej chwili nie stać. Ciągnę do mety i z każdą chwilą coraz bardziej się cieszę, że to już koniec tego morderczego dystansu.

Czas ósmego okrążenia 19:19. Jestem 20 z czasem 2:36:06. W kategorii wiekowej jestem 5.

Rekord trasy pobity o przeszło 2 minuty, tego naprawdę się nie spodziewałem. Muszę mocno hamować, by wytracić prędkość i by nie wpaść na dziewczyny wieszające pamiątkowy medal na szyi. Łapię głębszy oddech i piję kilka kubków wody.

Dość długo czekamy na ogłoszenie wyników i losowanie nagród. Dzięki temu zdążę zjeść posiłek regeneracyjny, którego dla kilkunastu zawodników przez chwilę nie starczyło, ale który został nieco później dowieziony.

Ze sportowego punktu widzenia zawody należy ocenić jak najbardziej pozytywnie. Czasem brakuje mi na Pucharze Polski profesjonalnego serwisu fotograficznego. To może nie jest najważniejsze, jednak zdjęcie z trasy zawodów to zawsze miła pamiątka dla każdego uczestnika. Obawiam się , że w Inowrocławiu wielu tej pamiątki mogło być pozbawionych.  

Uzupełniając tę archiwalną relację podam, że: 

Na dystansie 20 km zwyciężyła Elżbieta Wojciechowska (2:06:19), wśród mężczyzn najszybszy był Ireneusz Lubiatowski (2:09:48).

Na dystansie 10 km zwyciężył Leszek Puszkiel (1:02:01), wśród kobiet najszybsza była Beata Boczar (1:08:11).

Na dystansie 5 km zwyciężył Dariusz Makulec (31:47), wśród kobiet najszybsza była Justyna Kucharko (33:43). 

W kategorii "Niepełnosprawny" na 5 km zwyciężył Wacław Piatczyc (33:16), a wśród kobiet najszybsza była Barbara Możdżeń (36:40). 

Przy okazji dodam, że wówczas osoby mogły być dekorowane podwójnie i w kategorii "Niepełnosprawny", i w kategorii wiekowej, jeśli taki wynik osiągnęły.

Na dystansie 5 km wystartowało 191 osób (1 nie ukończyła), na 10 km 82 osób (1 nie ukończyła), na 20 km 28 osób. Łącznie odnotowano 301 uczestników.  

 

Ubrać się na nordic zimą - parkrun Las Dębiński #18

To była druga świąteczna edycja parkrun Las Dębiński, na którą tym razem udało mi się dotrzeć. Ponieważ wcześniej nie byłem pewny udziału, nie deklarowałem pomocy w organizacji biegu poprzez wolontariat.  


Te zawody były rozegrane w najbardziej ekstremalnych warunkach w tym roku. Dojechałem na nie samochodem. Tu od razu wyjaśnię, że przy takim wariancie zabiera mnie kolega, gdyż ja takiego środka lokomocji nie posiadam. Ponieważ mieszka on od niedaleko mnie, dojście na parking traktuję jako rozgrzewkę.  

Data zawodów 26.12.2021, ranek godz. 9.00. Warunki atmosferyczne: temperatura -12C, odczuwalna podobnie.  Słonecznie, z niewielkim zachmurzeniem, brak opadów. Na ścieżkach leśnych (zawody) pokrywa zmrożonego śniegu, dojście przez osiedle - chodniki częściowo oblodzone, częściowo oczyszczone. Pokonany dystans: zawodów 5 km, inne marsze 1,4 km. Łączny czas przebywania w warunkach obniżonej temperatury: 2 godziny, z czego 50 minut marsz w zawodach. 15 minut inne marsze, jazda samochodem 30 minut, czas przed zawodami i po zawodach łącznie 25 minut.


Ubiór na zawody: góra - bielizna termoatywna z długim rękawem warm+ (z ociepleniem) + bluza do biegania rozpinana na zamek błyskawiczny, dół - długie kalesony termoaktywne + legginsy do biegania wersja warm+ (z ociepleniem). Buty: Salomon Tibai GTX (trekingowe). Dodatki: czapka termoaktywna Swix, rękawiczki zimowe, chusta wielofunkcyjna typu buff na szyi, stuptuty Zingy.


W uzupełnieniu kwestii ubioru dodam, że na czas dojazdu i dojścia na parking założyłem jako trzecią warstwę kurtkę softshell, czego nie widać na zdjęciach. 

Co do czasu jaki osiągnąłem w tych zawodach (49:24), to na pewno nie należy do najlepszych na tej trasie. W takich warunkach, przy nierównej nawierzchni zmrożonego śniegu chodzę zdecydowanie wolniej. W tym przypadku najważniejszy był dla mnie udział - 95 w ramach biegów parkrun , oraz spotkanie z przyjaciółmi w ten świąteczny czas. 

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Ubrać się na nordic zimą

Data treningu 27.12.2021, popołudnie. Warunki atmosferyczne: temperatura -6C, odczuwalna -14C.  Słonecznie, brak opadów. Na ścieżkach pokrywa zmrożonego śniegu, chodniki częściowo oblodzone, częściowo oczyszczone. Pokonany dystans: 7,9 km. Łączny czas przebywania w warunkach obniżonej temperatury: 1 godzina 32 minut, z czego 1 godz. 23 minuty marszu, 9 minut robienie zdjęć. Rodzaj treningu - "od drzwi do drzwi".

 

Ubiór: góra - startówka techniczna pełniąca rolę potówki, bluza termoatywna z długim rękawem do biegania warm+ (z ociepleniem) i kurtka softshell, dół - kalesony termoaktywne i legginsy do biegania wersja warm+ (z ociepleniem). Buty: trekkingowe niskie Salomon Tibai GTX. Dodatki: czapka termoaktywna Swix, rękawiczki zimowe, chusta wielofunkcyjna typu buff na szyi, stuptuty. 


 




sobota, 25 grudnia 2021

Ubrać się na nordic zimą - od drzwi do drzwi

Jest sobota, jest.... No nie tym razem. MPK w Boże Narodzenie świętowało do południa, więc nie miałem jak dojechać na parkrun. Rower na oblodzonych dróżkach też nie wchodził w grę. Mogłem wybrać się tylko na samotny trening nad Wartę. Przy okazji pokażę przykładowy ubiór na dość ekstremalne jak na Wielkopolskę warunki atmosferyczne przy treningu "od drzwi do drzwi", czyli gdy zaczynam trenować zaraz po wyjściu z domu, a gdy kończę wchodzę do mieszkania. 

Data treningu 25.12.2021. Początek wczesne popołudnie, po godzinie 14.00. Warunki atmosferyczne: temperatura -7C, odczuwalna -8C (według portali pogodowych). Termometr na Politechnice Poznańskiej wyświetlał jednak -4C. Słonecznie. Brak opadów. Na ścieżkach pokrywa zmrożonego śniegu, chodniki częściowo oblodzone, częściowo oczyszczone. Pokonany dystans: 6,3 km. Łączny czas przebywania w warunkach obniżonej temperatury: 1 godzina 30 minut, z czego 1 godz i 18 minut marszu, 12 minut bez aktywności fizycznej. 


Ubiór: góra - koszulka termoatywna z długim rękawem warm+ (z ociepleniem) i kurtka softshell, dół - kalesony termoaktywne i legginsy do biegania wersja warm+ (z ociepleniem). Buty: trekkingowe z wysoką cholewką HI-TEC Waterproof. Dodatki: czapka termoaktywna Swix, rękawiczki zimowe, chusta wielofunkcyjna typu buff na szyi.   

Chustę można wykorzystać oczywiście także do osłony twarzy, jednak tym razem nie było takiej potrzeby.

Warto wyjaśnić dwie kwestie. Pierwsza jest taka, że w takich warunkach zimowych staram się skrócić czas przebywania na dworze do niezbędnego minimum, pozwalającego pokonać wybraną trasę dystans) oraz wykonać ewentualnie zdjęcia. Tym razem aplikacja Caynax sprawiła mi niemiłą niespodziankę i podobnie jak MPK postanowiła poświętować nieco dłużej. Po dotarciu nad Wartę musiałem zresetować telefon, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo braku zapisu także dalszej części treningu. To spowodowało wydłużenie sumarycznego czasu przerw w marszu. Tę pierwszą część treningu z uwagi na praktycznie brak możliwości zwyczajowego użycia kijów, wykorzystałem na rozgrzewkę w postaci spaceru po oblodzonym chodniku. Zdjęcie trasy przedstawia drugą część marszu. 

Drugą kwestią są buty. W zasadzie jestem przeciwnikiem używania wysokich trekkingów do nordic walking. Ale oczywiście użyte okazjonalnie dużej krzywdy nam nie zrobią. 4 lata temu zakupiłem takie buty i w ubiegłym roku użyłem je pierwszy raz. Zakupiłem je w zasadzie do zwykłego chodzenia zimą w warunkach dużego śniegu, czy błota pośniegowego. Takie warunki bywają u nas jednak dość rzadko w ostatnich latach. Buty są ze średniej półki, więc nie są tak wygodne jak topowych marek. Według mnie wymagają rozchodzenia. Dlatego takie ekstremalne warunki jak dziś staram się właśnie wykorzystać, by te buty zmiękczyć.     



czwartek, 23 grudnia 2021

Pasek nadgarstkowy w kijach NW

Czasem w kijach przeznaczonych do nordic walking można spotkać nieco dziwny rodzaj paska NW (potocznie zwanego rękawiczką). Wiele osób widzi w nim podobieństwo do paska w kijach trekkingowych. Dlatego też takie kije bywają mylnie czasem nazywanymi kijami trekkingowymi i nie bez winy są tu też sami producenci, czy sprzedawcy nazywając takie kije UWAGA: kijami trekkingowymi do nordic walking. Brzmi to jak piłka lekarska do piłki nożnej, prawda?

Czym ten pasek różni się od klasycznego paska NW z oddzielonym kciukiem od reszty palców, który powszechnie znamy? Otóż właśnie tym, że w główny otwór paska wkładamy całą dłoń "od dołu", a główny pasek zapinany na rzep okala nadgarstek. Czyli pasek zakładamy na nadgarstek, a nie jak w klasycznym rozwiązaniu na kciuk i nadgarstek.  


 Jednak podobnie, nie znaczy tak samo. Uświadomił mi to dawno temu (2013) mój przyjaciel z Włocławka - Kazimierz Sikorski, przy okazji darowując mi kije z takim dziwnym paskiem, nabyte za grosze na miejscowym bazarku. Niska cena to jest często także cecha kijów z takim paskiem, choć niekoniecznie. Kolega dodatkowo zmienił w tych podarowanych kijach groty, gdyż fabryczne zużywały się bardzo szybko. Później na oryginalne kije z "paskiem nadgarstkowym" natknąłem się w fachowej literaturze poświęconej nordic walking, a mianowicie w poradniku "Nordic walking. Rekreacja, rehabilitacja i zdrowie" trójki autorów, przedstawicieli zawodów medycznych: Piotra Kocura, Małgorzaty Wilk i Piotra Dylewicza.  

Od razu zwrócę uwagę, że taki dziwny pasek bardzo często występuje obecnie w kijach Nils oraz Spokey i jest to dość charakterystyczna cecha tych marek kijów. Dlatego przestrzegam przed zakupem kijów tych marek, tym bardziej, że mam duże wątpliwości, czy ten pasek jest tam wykonany poprawnie.

Ja pokazuję pasek, który jest wykonany poprawnie, a jako przykład wybrałem posiadane przeze mnie kije marki XELUS. Różni się on nieco od prawdziwego paska nadgarstkowego używanego kiedyś w profesjonalnych kijach Exel (o czym później), ale zasada działania jest taka sama. Ten "pasek", o którym mowa jest niedoskonałą imitacją paska nadgarstkowego NW. Podstawowy problem który sprawia taki pasek jest to , że trzeba umieć go założyć i użyć podczas marszu. Chodzi o to by paski, które łączą pasek okalający nadgarstek z rękojeścią kija przechodziły na powierzchni dłoniowej ręki, a nie na powierzchni grzbietowej. Przy rozluźnieniu dłoni podczas odepchnięcia należy lekko przytrzymywać rękojeść między kciukiem i palcem wskazującym, inaczej możemy stracić kontrolę nad kijem. Od spodu (od wnętrza dłoni) kontrolę zapewniają paski, od góry kontrolę zapewniają kciuk i palec wskazujący. Zdjęcie pokazuje zasadę działania takiego paska. Nie polecam takiego rozwiązania początkującym adeptom NW, bo najczęściej nie wiedzą jak go użyć, a nawet doświadczonym walkerom może on sprawić sporo kłopotów. Niemniej przy prawidłowym użyciu na pewno nie można nazywać go paskiem trekkingowym.

Poniżej pokazuję wspomniany prawdziwy pasek nadgarstkowy zastosowany w kijach Exel. Pasek CR (bo taki ma symbol) jest dość specyficzny, ale pozwala wywinąć dłoń i jej użyć bez wypinania, podobnie zresztą jak ta niedoskonała imitacja, opisana wyżej.


Tutaj pokazuję zarejestrowany marsz z takimi kijami. Na początku idę z ręką cały czas zaciśniętą na rękojeści, następnie podczas odepchnięcia rozluźniam rękę, by w końcu całkowicie puszczać rękojeść. W tym ostatnim fragmencie widać jakie takie całkowite puszczenie rękojeści sprawia trudności w utrzymaniu kontroli nad kijem.


No i na koniec "hit" w tym temacie. Otóż stworzono taki pasek także w wersji szybko wypinanej, co jest dużą przesadą, gdyż jak napisałem wyżej, z prawidłowo wykonanym paskiem można użyć ręki bez wypinania. Może nie jest to tak wygodne jak przy wypinanym kiju, ale da się to zrobić. Wątpliwości moje budzi jednak brak możliwości regulacji takiego paska, co przy różnej wielkości ręki może mieć znaczenie dla prawidłowego jego założenia i użycia zapewniającego kontrolę nad kijem.



sobota, 18 grudnia 2021

Ubrać się na nordic jesienią i zimą - przykłady

Niewątpliwie dobrze ubrać się na zawody zimą jest większym wyzwaniem niż np. przy treningu o charakterze "od drzwi do drzwi". Tu musimy brać pod uwagę także całkowity czas przebywania w warunkach obniżonej temperatury oraz ewentualny czas wzmożonej aktywności jak i pozostawania we względnej bezczynności - oczekiwanie na start, procedury przed i po startowe, robienie wspólnych zdjęć z uczestnikami, rozmowy z przyjaciółmi, czy np. w opisywanych poniżej przypadkach czas potrzebny na zamocowanie kijów NW do ramy roweru lub ich zdemontowanie. Kolejne przykłady, niewątpliwie podobne, będą również dotyczyły startów w biegach z cyklu parkrun. Na początek dwa z temperaturą bardzo niską, ale nie aż tak jak w ubiegłym tygodniu opisanym w poprzednim artykule. No i charakterystyczne dla tych startów było też to, że na zawody dojeżdżałem rowerem, 

a więc od wyjścia z domu aż do powrotu, byłem cały czas wystawiony na działanie warunków atmosferycznych. Dla celów publikacji na fecebooku (rozróżnienia zdjęć) ponumeruję te przykłady, jak również zdjęcia je ilustrujące.   

1. Data zawodów 4.12.2021. Start biegu godzina 9.00. Warunki atmosferyczne: temperatu
ra+1C, odczuwalna -2C (a nawet -3C), pełne zachmurzenie. Brak opadów. Na ścieżkach dużo mokrych liści przypruszonych śniegiem. Dojazd: rower. Łączny czas przebywania w warunkach obniżonej temperatury: około 2 godziny 38 minut, z czego 1 godz i 4 minuty jazda rowerem, 48 minut marsz w zawodach, 46 min bez wzmożonej aktywności fizycznej. Dystans główny marszu 5 km, charakter zawody. Ubiór na zawody: góra - koszulka termoatywna z długim rękawem + bluza do biegania rozpinana na zamek błyskawiczny, dół - legginsy do biegania wersja warm+ (z ociepleniem). Buty: Newfeel Nordic Walking 580 Waterproof. Dodatki: czapka termoaktywna Swix, rękawiczki zimowe, chusta wielofunkcyjna typu buff na szyi. Ubiór więc niemal identyczny jak opisałem poprzednio z dość iatotną różnicą - brak kalesonów termoaktywnych. Ale to był właśnie jeden z tych zimnych dni, które skłoniły mnie do rozważenia uzupełnienia ubioru o ten element. 

Na czas dojazdu rowerem, czas przed i po starcie ubieram dodatkową trzecią warstwę na górę - kurtkę softshellową. Tę trzecią warstwę zawsze zdejmuję tuż przed startem i zakładam możliwie jak najszybciej po osiągnięciu mety. Także na czas dojazdu rowerem zmieniam czapkę, ta z zawodów jest jednak wilgotna i podczas jazdy mogłaby raczej zamarznąć niż zapewnić ciepło. 

2. Data zawodów 18.12.2021. Start biegu godzina 9.00. Warunki atmosferyczne: temperatura +2C, odczuwalna -2C, pełne zachmurzenie. Brak opadów. Na ścieżkach dużo mokrych liści. Dojazd: rower. Łączny czas przebywania w warunkach obniżonej temperatury: około 2 godziny 50 minut, z czego 1 godz. jazda rowerem, 48 minut marsz w zawodach, 1 godz. 2 min bez wzmożonej aktywności fizycznej. Dystans główny marszu 5 km, charakter zawody. Ubiór na zawody: góra - cienka koszulka termoatywna z długim rękawem + bluza do biegania rozpinana na zamek błyskawiczny, dół - kalesony termoaktywne + legginsy do biegania wersja warm+ (z ociepleniem). Buty: Newfeel Nordic Walking 580 Waterproof. Dodatki: rękawiczki zimowe, chusta wielofunkcyjna typu buff na głowie.

 Na czas dojazdu rowerem, czas przed i po starcie ubrałem dodatkową trzecią warstwę na górę - kurtkę softshellową. Jednocześnie także zmieniłem buffa na czapkę, na którą wkłożyłem później kask rowerowy. 

 

Podsumowując opisane przykłady, jest to trzeci kolejny niemal identycznego ubioru i drugi w tym artykule o bardzo zbliżonych parametrach pogodowych i sposobu spędzenia czasu przy aktywności fizycznej. Różnice to niuanse - kalesony termoaktywne, nakrycie głowy, niekiedy buff na szyi. No i jeszcze zwrócę uwagę na buty. Gdy ścieżki są tylko mokre - lekkie buty Newfeel wodoodporne, aczkolwiek w 4 sezonie używania nie są na pewno już tak szczelne jak w 1 sezonie. W przypadku mocniej zaśnieżonych ścieżek, przy stałym kontakcie cholewki buta z mokrym środowiskiem - cięższe buty trekingowe z doskonałą membraną GTX zapewniającą całkowitą szczelność przed przemakaniem.     


poniedziałek, 13 grudnia 2021

Historia Pucharu Polski Nordic Walking - Starogard Gdański 2011

17.06.2011 - dzień przed

Druga odsłona Pucharu Polski Nordic Walking w Starogardzie Gdańskim zapowiadała się dość atrakcyjnie. Pojechałem tam już w piątek. Po zakwaterowaniu w Stadzie Ogierów od razu wybrałem się na rekonesans trasy zawodów. Muszę tu pochwalić organizatorów za opis i mapkę trasy. Pozwoliły mi bezbłędnie odnaleźć właściwą drogę także w gęstym lesie i ani razu nie miałem wątpliwości jak przejść na „krzyżówkach” ścieżek. W rejonie startu-mety, blisko budowanej sceny spotkałem sympatycznych Organizatorów, którzy udzielili mi kilku wskazówek i odprowadzili do zamkniętej jeszcze „Tylnej bramy”. Jak coś jest zamknięte to ludzie znajdą zawsze jakieś obejście. Tak było i tutaj. Dziurą w płocie przeszedłem do lasu na tzw. Odcinek Specjalny. Najpierw ze spokojem zapoznałem się z tą częścią pętli mającą około 1,6 km długości. Następnie zrobiłem tu jedno kółko sprawdzające tempo marszu oraz trzy kółka sprawdzające jak górki wpływają na kondycję i na ile powodując zmęczenie wpływają na tempo marszu. Okazało się, że mimo dość trudnej trasy nie powoduje ona na zawodniku wytrenowanym jakiegoś specjalnie większego wrażenia. No owszem tempo marszu może być około 15-20 sekund wolniejsze na kilometrze niż przy płaskiej trasie, ale generalnie nie powoduje ona jakiegoś zatrzymania „akcji serca”. Mimo to trasę nazwałem „kolanami po gębie, piętami po ... tylnej części ciała”, to od stromych podejść i karkołomnych zejść. Wątpliwości wzbudziła natomiast długość tej trasy. Bo w połączeniu odcinka specjalnego z odcinkiem wzdłuż alei dębowej i wokół parkuru wydało mi się, że może to być około 200 m więcej na każdej pętli. 


 

Trasa miała swoje zalety: urozmaicony profil, las, naturalne i zróżnicowane podłoże (zarówno ubite jak i piaszczyste, czy trawiaste). Ten piasek na szczęście był gruboziarnisty i mokry po deszczu, dobrze się też ubijał pod stopami maszerujących, więc nie utrudniał on marszu tak jak piasek na morskiej plaży. Dla mnie trasa miała także pewne wady utrudniające mi rywalizację. Gęsty las powodował, że osoby szybko chodzące na pierwszych okrążeniach znikały z pola widzenia. Jestem zawodnikiem „goniącym” tzn. takim, który jeśli już nie idzie coraz szybciej, to jednak nie opada z sił i utrzymuje stałe równe tempo. Są też zawodnicy „uciekający” i oni dodatkowo dzielą się na tych „opadających z sił” i na tych co „uciekają do końca”. Tych pierwszych mam szansę dogonić. Ale jeśli ich nie widzę to walczę tylko siłą woli i jest to bardzo trudne. Ponieważ jednak i tak w 90% walczę z samym sobą jest to dla mnie do zaakceptowania. Drugą niekorzystną cechą dużej części Odcinka Specjalnego była wąska ścieżka, na której trudno się nie tylko wyprzedza, ale trudno też komuś ustąpić miejsca. Bo i jak ? Chodząc po krzakach i drzewach ? Podsumowując wątek trasy należy podkreślić, że jak zwykle była (co okazało się następnego dnia) doskonale oznakowana taśmami. Wystające korzenie i duże kamienie pomalowano także jaskrawymi farbami, co zwiększało bezpieczeństwo maszerujących. Po treningu liczącym w sumie około 9 km udałem do mojej “rezydencji” by się odświeżyć, przebrać i pospacerować do centrum Starogardu Gd. Spacer po mieście bez kijów liczył w sumie też około 9 km, tak więc “dzień przed” spędziłem dość aktywnie.

18.06.2011 - dzień zawodów

Kiedyś zauważyłem, że popołudniowo - wieczorne próby szybkościowe lepiej mi wychodzą jeśli zrobię ranny trening. Postanowiłem sprawdzić to na zawodach i zaplanowałem na dzień zawodów wczesny, poranny trening na dystansie 5-6 km. Niestety, gdy się obudziłem okazało się, że pogoda pokrzyżowała mi trochę plany. Od rana padało i to momentami bardzo mocno. Mimo, że byłem sprzętowo przygotowany (kilka par obuwia, koszulek, spodni i skarpet) jednak liczyłem, że się szybko przejaśni, i że prysznic przed zawodami wezmę w łazience, a nie w lesie. Minęła godz. 8, 9 I 10 a wciąż lało z nieba i nic nie zapowiadało, że szybko nastąpi poprawa pogody. Ubrałem więc rezerwowe buty i wyszedłem na trening. Już przez okno widziałem ekipę oznaczającą trasę pod kierownictwem trenerki Hani Słomskiej. Podszedłem się przywitać licząc, że dowiem się czegoś o prognozie pogody ... i usłyszałem miłe słowa na temat mojej techniki. Właściwie to w tym momencie deszcz nieco zelżał, a ja pokrzepiony tym co usłyszałem podążyłem na trasę zawodów. Obszedłem parkur i podążyłem dębową aleją w kierunku lasu. Zrobiłem jedną pełną pętlę leśnej części trasy oraz jej połowę. W pewnym momencie znów lunęły z nieba gęste krople deszczu, więc wróciłem w rejon startu, by się zarejestrować. Nie chciałem dalej zażywać kąpieli, więc przeszedłem jedynie nieco ponad 3 km. W oczekiwaniu na godz. 12 miałem okazję porozmawiać z Krzysztofem Walczakiem – naczelnym znanego “kijkowego” portalu. Coraz to nowi znajomi dobijali na zawody, z którymi także mogłem zamienić parę zdań na temat różnych zawodów nordicowych. Karol i Wanda ze Żnina, Stanisław i Jan z Poznania, Karol z Tczewa, to stali bywalcy Pucharu Polski. Wreszcie mogłem się zweryfikować w biurze zawodów, po czym udałem się zmienić odzież i buty przed zawodami. Krótko po 13 wyszedłem na rozgrzewkę. Okazało się, że wpisami na “endo” zmobilizowałem także Mariusza z Gdańska. Jest więc kolejna chwila wymiany zdań. Tradycyjnie zostajemy ustawieni na starcie poczynając od najdłuższego dystansu. Ostatnie rozmowy i zauważamy, że z głównych faworytów brakuje Jacka z Wrocławia. Ela Wojciechowska w tym momencie stała się murowaną kandydatką do zwycięstwa. 

Zająłem trochę niekorzystną pozycję do startu, samochód stojący na poboczu trasy trochę ogranicza moje odepchnięcia prawej ręki. Jeszcze bardziej przeszkadzają kamerzyści i fotoreporterzy, którzy nie zdają sobie chyba sprawy jak szybko ruszamy ze startu. Dlatego po starcie puszczam przodem lepszych zawodników, gdyż te pierwsze metry o niczym nie decydują, a najważniejsze jest bezpieczeństwo.

Ela już kilkanaście metrów po starcie obejmuje prowadzenie i nie odda go do końca. Już nie pada, a powietrze bardzo rześkie sprzyja idącym nie tylko na 20 km. Dla mnie przebieg marszu jest podobny do wielu innych. Część zawodników ucieka mi tak, że już ich nie dogonię. Część jednak jest do pokonania, tylko trzeba walczyć z samym sobą, bo nie widać ich znikających w gęstwinie lasu. Już na drugim okrążeniu czuję, że poluzowało mi się nie dość mocno zaciśnięte sznurowadło w prawym bucie. Odpinam kije, przyklękam, zaciskam sznurowadło bez rozwiązywania, tracę kilka sekund. Na czwartym okrążeniu sytuacja się powtarza, ale najgorsze jest to, że wiem iż będę musiał but zasznurować jeszcze raz od nowa i wówczas stracę kolejne kilkanaście sekund. Czasy na poszczególnych okrążeniach nie są rewelacyjne i nie jest to tylko wpływ trudności trasy. Moje wyglądały następująco:

2,5 km - 20:57

5 km - 21:39

7,5 km - 21:24

10 km - 20:56

12,5 km - 21:40

15 km - 22:12

17,5 km - 21:30

20 km - 21:50 


Rywali widzę tylko na dębowej alei lub w rejonie parkuru. Jedni wciąż zwiększają swą przewagę, z innymi wciąż spotykam się w tym samym miejscu, do innych systematycznie zmniejszam straty, a nad innymi powiększam przewagę. Ścigam też zawodnika z mojej kategorii wiekowej, który w pewnym momencie ma nade mną ponad 3 minuty przewagi. Jednak właśnie od 10 km zauważam, że powoli odrabiam do niego stratę. Nie wiem tylko, czy starczy dystansu bym go dogonił. Jest ciężko, prawdziwa samotność długodystansowca. Po drodze mobilizują mnie dziewczyny idące na 10km. Walczą ze mną jakbym miał odebrać im miejsce na pudle. Wyprzedzają mnie, potem ja je. Kolejny atak odpieram przed “ich metą”. Nie daję się, ale to procentuje w walce z niewidocznymi rywalami. Gdy wchodzę po raz kolejny na stromą górę zastanawiam się, czy mój rywal ma tyle sił co ja.

Wciąż go nie widzę na krętej ścieżce. Gdy po raz szósty okrążam parkur widzę, że dość sporo odrobiłem i strata zmalała do poniżej 2 minut. Jest więc szansa. Niestety właśnie teraz czuję, że sznurowadło znów domaga się mocniejszego zawiązania. Pomagam sobie wykorzystując ustawioną krzesełkową trybunę przy parkurze. Szybko stawiam stopę na krzesełku i tym razem but rozsznurowuję, by go natychmiast odpowiednio mocno zasznurować, ale cenne sekundy znów mi uciekły. Mam jeszcze 5 km do mety. Po siódmym okrążeniu widzę już plecy rywala. Strata wynosi już wtedy tylko 32 s i wiem, że go dogonię, ale może on będzie miał dość sił, by odeprzeć mój atak. Można było na którejś górce odpuścić, wysiłek był ogromny. Zawsze po treningach jestem mocno spocony, ale jeszcze nigdy nie byłem tak mokry. Po prostu jakbym cały wyszedł z wanny pełnej wody. Teraz połykając dzielący nas dystans zbieram plony wytrwałości i dobrej kondycji. 1,5 km przed metą dochodzę rywala i wyprzedzam go. Wiem, że będzie pudło, nikt mi go już nie odbierze. Jeszcze jedno krótkie strome podejście i jeszcze jedno nieco łagodniejsze, ale dłuższe. Jak będę tam pierwszy, nic mnie już nie zatrzyma. Oglądam się do tyłu i uspokajam rytm serca wychodząc na płaski ostatni odcinek trasy. Jeszcze zaliczam wodę na punkcie nawadniania, parkur i meta. Czas nie ma już tym razem znaczenia. Wiem, że nie ma życiówki. Trasa nie dość, że trudna to chyba na dodatek o 1 km dłuższa od domniemanych 20 km. Gdyby uwzględnić, że mój GPS zrobił podobny błąd jak w Inowrocławiu to wyszłoby nawet, że dłuższa o 1,5 km. Wszyscy zawodnicy robią gorsze czasy o około 10-20 minut niż w Inie. Gdy później sprawdzałem wyniki krótszych dystansów również zauważyłem, że tempo było tam również dużo wolniejsze. Wiem, że będę w “trójce” mojej kategorii, ale awaria prądu powoduje, że ani nie wiem jaki miałem czas, ani nie znam dokładnego miejsca. Stoper niestety włączyłem dopiero po 1 kilometrze, a wyłączyłem długo po przekroczeniu linii mety (służył mi tylko do łapania międzyczasów na poszczególnych kilometrach). Endomondo włączone długo przed startem i wyłączone długo za metą służyło tylko do zarejestrowania całego marszu i bez podejrzenia na komputerze wykresu prędkości trudno było oszacować choć z grubsza czasu jaki osiągnąłem. Dopiero po powrocie do Poznania dowiedziałem się, że dystans pokonałem w 2 godz. 52 min 8 s. Karol Waruszewski (dzisiaj trzeci wśród wszystkich, drugi wśród mężczyzn i drugi w swojej kategorii) poleca mi jako posiłek grochówkę. Kucharz próbuje mnie namówić na kapuśniak. Ale ja zdaję się na opinię przyjaciela. Niestety zabrakło pieczywa. W pokoju mam bułki, ale trwają już dekoracje krótszych dystansów i pewno wkrótce będzie także nasz koronny dystans. Nie będę dla bułki ryzykował, że nie stanę na pudle i pozbawiał się przyjemnej przecież dekoracji. Okazuje się ostatecznie, że byłem drugi w swojej kategorii, staję na pudle i otrzymuję srebrny medal. Otrzymujemy brawa od zgromadzonych współuczestników. Najgłośniej klaszcze i krzyczy ... chyba Wanda ze Żnina (wielokrotna złota medalistka na 5 km). 

Po dekoracjach następuje losowanie dość atrakcyjnych nagród. W sympatycznym w gronie przyjaciół żartujemy, gdy los pada blisko naszych numerów. Niektórzy zostają nawet trafieni. 

Ze sportowego punktu widzenia zawody przeprowadzono, bez żadnych uchybień. No może ta nie wiadomo dokładnie o ile dłuższa trasa popsuła niektórym zrobienie życiówki. Pewnym rozczarowaniem mógł być brak medali za uczestnictwo, ale w regulaminie ich nie obiecywano, więc organizatorzy mogą czuć się usprawiedliwieni. Trasa bardzo urozmaicona, ciekawa, wymagająca, dla doświadczonych piechurów i dobrze oznakowana. Dobrze umiejscowiony punkt nawadniania dzięki czemu dwukrotnie na pętli można było uzupełniać płyny. Niestety zabrakło punktu z wodą na mecie. Przy dużym upale byłoby to dużym mankamentem. Dobra zupa i podobno kawa (nie próbowałem bo o niej zapomniałem) na zakończenie. Warto dodać, że imprezie sportowej towarzyszyła impreza plenerowa Kociewski Piknik, która przyciągnęła dodatkowych miejscowych kibiców.

Na dystansie 20 km zwyciężyła Elżbieta Wojciechowska (2:17:14), wśród mężczyzn najszybszy był Tomasz Kubiak (2:28:48).

Na dystansie 10 km zwyciężył Bartłomiej Skowron (1:09:17), wśród kobiet najszybsza była Beata Boczar (1:14:29).

Na dystansie 5 km zwyciężył Tomasz Kozakowski (33:39), wśród kobiet najszybsza była Aldona Bont-Pantkowska (38:12). 

Na dystansie 5 km wystartowało 135 osób (5 nie ukończyło), na 10 km 47 osób, na 20 km 18 osób. Łącznie odnotowano 200 uczestników.  

sobota, 11 grudnia 2021

Ubrać się na nordic jesienią i zimą - przykład

Czas pokazać jakieś bieżące przykłady ubioru. Na gorąco, dzisiaj (czyli 11 grudnia) wziąłem udział w biegu parkrun na 5 km. Start biegu godzina 9.00. Warunki atmosferyczne: temperatura -7C, odczuwalna podobnie -7C, zachmurzenie umiarkowane z przebłyskami słońca, ale momentami też całkowite. Brak opadów. Pokrywa śnieżna z miejscami zlodowaciałymi. Dojazd: komunikacja miejska + dojście pieszo. Łączny czas przebywania w warunkach obniżonej temperatury: około 3 godziny, z czego niecałe 30 minut w autobusach, 2:30 godz marsze i oczekiwanie. Dystans główny marszu 5 km, charakter zawody. Łączny dystans marszu około 8 km. Ubiór na zawody: góra - cienka koszulka termoatywna z długim rękawem (rowerowa) + bluza do biegania rozpinana na zamek błyskawiczny, dół - długie kalesony termoaktywne + legginsy do biegania wersja warm+ (z ociepleniem). Buty: Salomon Tibai GTX (trekingowe). Dodatki: czapka termoaktywna Swix, rękawiczki zimowe, chusta wielofunkcyjna typu buff na szyi, stuptuty Zingy (z nadrukiem dedykowanym dla NW).

Na czas wolontariatu włożyłem dodatkowo kamizelkę odblaskową, która nie ma jednak walorów termicznych.

Na czas dojazdu i oczekiwania dodatkowa trzecia warstwa na górę - kurtka softshellowa.


     Na powrót zmieniłem czapkę.   

Zapis marszu głównego:

Podsumowując należy zaznaczyć, że udział w tym biegu parkrun (i jest tak w zdecydowanej większości lokalizacji) miał charakter nazwę go poligonowym. To znaczy, że biuro zawodów znajduje się na powietrzu i nie ma żadnych szatni, czy ogrzewanych pomieszczeń, gdzie można by się przebrać przed i po zawodach oraz poczekać już w odpowiednim ubiorze  na start.    



parkrun Las Dębiński #28

Tak jak przed tygodniem rankiem zrobiłem rozruch. Troszkę krótszy tym razem, ale jednak dość skuteczny.    Niestety mroźne poranki nie odpus...