czwartek, 19 grudnia 2019

Jaka powinna być długość kijów nordic walking

Taka, z którą nam się najwygodniej chodzi. Inaczej mówiąc nie za krótka, abyśmy nie musieli się schylać i nie za długa, abyśmy "nie czuli się jak ta sierota" jak to określiła jedna z pań, której doradzono zmianę kijów na dłuższe, po tym jak posłuchała tej rady. Kiedyś na blogu opisywałem to bardzo szczegółowo, poświęcając tematowi kilka artykułów. Teraz postaram się ująć temat najkrócej jak to możliwe. Użytkownicy kijów o regulowanej długości napotykają niewątpliwie na mniej problemów w momencie zakupu, gdyż w trakcie użytkowania mogą wybraną długość skorygować. Użytkownicy kijów o stałej długości, dokonują często wyboru na całe życie, choć jak przekonają się czytając poniższy tekst, wcale nie musi tak być.
Są dwie metody doboru długości. Jedna to teoretyczna, która posługuje się współczynnikiem mnożonym przez nasz wzrost. Ten współczynnik bywa podawany bardzo różny. Dlaczego? Bo my jesteśmy bardzo różni, różną mamy kondycję, różny tryb życia, różny stan zdrowia, różny poziom wysportowania. Druga to praktyczna polegająca na przymiarce kija do naszej sylwetki. Polega na tym, by stojąc wyprostowanym trzymać kij pionowo (prostopadle do podłoża) przed sobą, opierając grotem o podłoże, zachowując przy tym kąt prosty ramienia z przedramieniem. Wśród znawców ten sposób nazywany bywa "potrójnym kątem prostym" : ramienia z przedramieniem, przedramienia z kijem i kija z podłożem. No tak tylko, że takie postawienie sprawy wyklucza różne możliwości. Kąt prosty jest jeden i nie ma tu żadnego pola manewru na różnice. Kąt prosty wymieniany jest często ze względu na prostotę tego wyrażenia i jest faktycznie dużym uproszczeniem. Tak naprawdę kąt powinien być zbliżony do prostego i jak najbardziej dozwolone są opcje jego większej lub mniejszej rozwartości.
Zaczynamy od współczynnika 0,66. To współczynnik, z którym wielu powinno faktycznie zaczynać swoją przygodę z nordic walking. Jesteśmy zasiedzeni na kanapie z pilotem w ręku, jesteśmy grubi, na 2 piętro wchodzimy z zadyszką narzekając, że nie ma windy. Ale też jesteśmy po długiej, ciężkiej chorobie, nasze mięśnie można powiedzieć tylko, że gdzieś są ale gdzie, tego nie wie nikt. Takie kije umożliwiają także łatwiejsze opanowanie prawidłowej techniki z odepchnięciem za linią bioder. Sam zaczynałem właśnie z takim kijami, a także po białaczce odzyskiwałem z nimi siły. Przeliczając na mój wzrost, wychodził nawet współczynnik nieco powyżej 0,65. Tak mi doradziła instruktora, za której pośrednictwem kupiłem pierwsze kije o długości 115 cm. 

Zakup okazał się także przydatny, gdy po wielu latach chodzenia z kijami poważnie zachorowałem. Podczas rehabilitacji mój krok był znacznie krótszy i mniej dynamiczny niż kiedyś, stąd krótsze kije okazały się nieodzowne. Temu współczynnikowi odpowiada nieco rozwarty kąt jaki tworzą ramię z przedramieniem.
Po kilku miesiącach uprawiania nordic walking moja sprawność znacznie się poprawiła. Krok się wydłużył, dynamika marszu wzrosłą, dość dobrze radziłem już sobie z dalekim odepchnięciem za linią bioder. Konieczna stała się zmiana długości kijów. 
Najbardziej odpowiednim współczynnikiem był 0,68. Odpowiadało to dla mnie długości kijów 120 cm. Wciąż podnosiłem swoje umiejętności, sprawność i wiedzę zostając instruktorem. Zacząłem nawet startować w zawodach, co w tamtych latach było pewnym novum w środowisku. Te kije idealnie nadawały się do moich celów i zapewniały największą przyjemność podczas marszu. 



Tu dodam, że czasem wymienia się także współczynnik pośredni o wartości 0,67 który ma niejako łączyć zalety wcześniej wymienionych. 
Współczynnik 0,68 odpowiada kątowi bardzo zbliżonemu do kąta prostego między ramieniem i przedramieniem, jednak daje się zauważyć jego minimalną rozwartość.
Moja sprawność jednak wciąż rosła. Podczas jednych z zawodów moja trenerka stwierdziła, że podczas takiego bardzo sportowego marszu powinienem używać kijów dłuższych. Zaopatrzyłem się w kije o długości 125 cm co odpowiadało współczynnikowi 0,71 dla mojego wzrostu. Generalnie przy takim bardzo sportowym marszu mówi się o współczynniku równym lub większym od 0,70, a często wymienia się nawet 0,72. Przez kolejne dwa lata trenowałem i startowałem z kijami o takiej długości. Kijów krótszych używałem tylko podczas rekreacyjnych rajdów.


 Ustanowiłem pewnie nawet kilka życiówek podczas zawodów, ale faktyczne zyski prędkości były niewspółmierne do utraty przyjemności z uprawiania nordic walking. Wpadłem w jakiś kierat, który kazał mi trenować z tymi długimi kijami, po to bym wciąż wydłużał krok, po to, by na zawodach prezentować się jak najlepiej jeśli chodzi o technikę posługiwania się taką długością. Warto tutaj zauważyć, że przy zastosowaniu tak długich kijów, prawdopodobnie z braku możliwości dalszego wydłużania kroku, miejsce wbicia grotu przesuwa się trochę bliżej czubka buta nogi zakrocznej. O ile przy kijach o współczynniku 0,68 to miejsce wypada mniej więcej w środku naszego kroku, o tyle przy kijach dłuższych to położenie przesunie się w tył. O ile? To zapewne zależy od tego, o ile uda nam się wydłużyć krok. To ma jednak swoje konsekwencje. Wydłużając nadmiernie krok obciążamy bardziej kolana. Stawiając kije bardziej z tyłu powodujemy, że ich działanie odciążające kręgosłup zmniejsza się na skutek tego, że nie działamy na podłoże w miejscu, w którym pada nasz środek ciężkości. Cały mit o odciążającemu i prozdrowotnemu działaniu kijów legnie w gruzach, jeśli będziemy nadmiernie wydłużać długość kijów. No ale zawsze mamy wybór sport albo zdrowie, bo połączyć się tego zupełnie nie da. Tu mała jeszcze dygresja. Otóż niedawno podczas pewnych zawodów obserwatorzy zauważyli, że niektórzy zawodnicy nie tyle przesuwają miejsce wbicia grotu w stronę buta nogi zakrocznej, co wprost wbijają kij za butem. O działaniu odciążającym kijów w tym przypadku chyba nie może być mowy. 
Po roku tego kieratu coraz częściej podczas treningów wybierałem kije krótsze, a po dwóch latach ostatecznie wróciłem do tego, co mnie najbardziej pociąga w tej aktywności, a więc przyjemności z jej uprawiania, porzucając definitywnie długość 125 cm. Taki "sportowy"" współczynnik odpowiada wprost kątowi prostemu między ramieniem i przedramieniem podczas przymiarki empirycznej. 
Na poniższym zdjęciu prezentuję porównanie długości kijów podczas przymiarki i odpowiadające im współczynniki dla trzech opisanych powyżej przypadków.

Warto dodać, że obliczając długość kijów według współczynników zalecano kiedyś każdy wynik zaokrąglać w dół tzn. do niższej długości stopniowanej co 5 cm. Obecnie jednak skłonny jestem do normalnego przyjmowania zaokrągleń, czyli do długości bliższej, zwłaszcza jeśli wyjdzie nam z obliczeń np. 119 cm, trudną wydaje się propozycja długości 115 cm.  
Biorąc pod uwagę moje doświadczenia, jako najbardziej pożądane dla sprawnego człowieka uważam i rekomenduję kije o długości odpowiadającej współczynnikowi 0,68. Jednak pełną weryfikację najbardziej odpowiadającej nam długości otrzymujemy zawsze dopiero podczas marszu, a miarą właściwego doboru jest przyjemność jaką wówczas osiągamy. 

PS Czasem można spotkać się z innym sposobem przymiarki, w którym kij stawiamy nie pod kątem prostym do podłoża, ale nieco ukośnie tak, że grot stawiamy mniej więcej w połowie długości naszego buta. To jednak nie wpływa znacząco na dobór długości. Wydłuża niejako potrzebną nam długość kijów o 1,5-2 cm. 
  

     

piątek, 13 grudnia 2019

Historia Pucharu Polski Nordic Walking odc.1 Wstęp

Minęło 10 sezonów* Pucharu Polski. Jakie one były? Jak wyglądały? Wielu z nas pamięta ostatnie lata. Ale jak to było na początku? Wśród startujących jest jeszcze wielu, którzy pamiętają tamte czasy. Tym, którzy jeszcze wówczas nie wiedzieli, że dadzą się wciągnąć w tę karuzelę, czy nawet nie wiedzieli jeszcze co to jest w ogóle nordic walking, pragnę przybliżyć tamte czasy. Porywam się na pracę ogromną i trudną, ale liczę, że małymi kroczkami uda się odsłonić kulisy zwłaszcza początków tego dzieła Polskiej Federacji Nordic Walking. Od razu jednak zaznaczę, że wszystko będę opisywał z punktu widzenia uczestnika tych wydarzeń, w których miałem przyjemność brać udział, a nie reprezentuję tu głównego ich Organizatora.


Zaczynaliśmy w Koszalinie w kwietniu 2010 ze 105 uczestnikami na 3 dystansach. W tej pierwszej edycji Pucharu Polski na niektórych zawodach brakło pudła, na którym stanęliby najlepsi, a o pucharach dla nich można powiedzieć "zapomnij". Nie brakowało natomiast nigdy entuzjazmu i uczestnikom, i organizatorom. Wiele się zmieniło przez te 10 sezonów. Przebyliśmy drogę od obowiązywania czasów brutto do czasów netto, od wspólnego startu danego dystansu przez podział startu na kategorie kobiet i mężczyzn, do startu kategoriami wiekowymi. Wpływ na to miała niewątpliwie rosnąca frekwencja zawodów obecnie średnio pięciokrotnie większa od zawodów w Koszalinie Zaczynaliśmy od kategorii wiekowych "10 letnich". Później dochodziły kategorie osób niepełnosprawnych, które z początku były kategoriami dodatkowymi i często zdarzało się, że osoby niepełnosprawne były dekorowane dwukrotnie, raz ze swoją kategorią wiekową, drugi raz w kat. osób niepełnosprawnych. Później wyłączono tę kategorię jako oddzielną, by w końcu podzielić ją na dwa rodzaje. W międzyczasie najliczniej obsadzone kategorie wiekowe podzielono na pół. W końcu doszedł Mini Nordic Walking dla najmłodszych, czyli krótki spacer bez klasyfikacji, w którym wszyscy są zwycięzcami. Zupełnie inne były kiedyś zasady punktacji w całym cyklu. Żeby być sklasyfikowanym w generalce całego Pucharu trzeba było mieć przynajmniej 4 starty i liczyły się w niej tylko cztery najlepsze wyniki. Zwyciężał ten ... kto miał najmniej punktów. Z czasem, w odpowiedzi na coraz liczniejsze powstawanie różnych drużyn, jeżdżących na zawody "całymi autokarami", doszła rywalizacja drużynowa. Na kanwie Pucharu Polski powstały też tak lubiane mistrzostwa Polski w Maratonie, a wcześniej Mistrzostwa Sztafet. Federacja zawsze słuchała uwag zawodników i ulepszała te imprezy, mimo że tym pierwszym zawodom trudno było coś zarzucić i z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że już od początku były profesjonalnie przygotowywane. Można powiedzieć, że jak czegoś nie było a zawodnicy tego chcieli, to szybko wprowadzano zmiany. Nie było na I MP w Gnieźnie (2009) medali - w Koszalinie 2010 już były i od razu odlewane, a nie blaszaki. Również zabrakło wówczas dystansu pośredniego między 5 i 20 km - w Pucharze Polski już pojawiło się dodatkowo 10 km. Był problem z tłumem gromadzącym się w pobliżu startu - wprowadzono boksy dla poszczególnych kategorii wiekowych. Nie było pudła na niektórych zawodach - teraz są nawet dwa. Puchar Polski był także inspiracją do innych cyklów zawodów nordicowych, które wyrastały jak grzyby po deszczu. Można powiedzieć, że powstanie tego cyklu było przełomem w polskim nordic walking, gdyż wcześniej traktowano go wyłącznie jako rekreację bez rywalizacji. 
#nordicwalkingmk
 
*) tekst pisany w 2019 roku 

wtorek, 10 grudnia 2019

Rękawiczki na zimę ... może piłkarskie?

Oczywiście są profesjonalne rękawiczki zimowe do nordic walking. Oferta jest nawet dość szeroka choć, trzeba wiedzieć, gdzie szukać. Oferta bywa nawet bardzo atrakcyjna kolorystycznie. Za to wszystko trzeba jednak zapłacić i to raczej co najmniej 80, ale też powyżej 100 zł i to czasem znacznie. Wiele lat temu koleżance udało się kupić dużo taniej rękawiczki narciarskie (takie raczej do narciarstwa biegowego) niezbyt grube, ale od strony chwytnej miały wypustki poprawiające trzymanie kijka. Moje rękawiczki Exela używane od 10 lat bardzo zużyły się i nawet już kiedyś dziurę na palcu cerowałem. Mam jeszcze inne rękawiczki - biegowe bardzo cienkie bardziej na jesień powiedziałbym lub cienką zimę Te jednak od tej strony chwytnej nie mają nic ciekawego oprócz palca wskazującego i kciuka, i pewnie zbyt dobrego chwytu tutaj trudno doświadczyć. Mnie to nawet za bardzo nie przeszkadza. Ostatnio natknąłem się w ofercie decathlonu (wśród rękawiczek do biegania) na ciekawe rozwiązanie z dodatkową warstwą zewnętrzną rozwijaną ze specjalnej kieszonki na nadgarstku w momencie, gdy zrobi się bardziej zimno, niż zimno. Nie jestem jednak przekonany, czy takie rozwiązanie byłoby dla nas użyteczne, a podwyższa cenę rękawiczek do biegania dwukrotnie. No ale w internecie nic nie ginie. Podesłano mi na jakieś zupełnie nie związanej z decathlonem stronie reklamę z tego sklepu rękawiczek najpierw do tenisa, a później do piłki nożnej. Przyznam, że zainteresowała mnie ta oferta. Rękawiczki wyglądały solidnie, cena przystępna. Jeśli zima ma być sroga, mogą się przydać. No i będąc w decathlonie obejrzałem i przymierzyłem oba rodzaje rękawiczek. Lepsze wydały mi się ostatecznie te piłkarskie. Tak jakby ciut grubsze były. Może ktoś szuka rękawiczek na zimę do nordic walking, te wydają mi się przydatne.    
Rękawiczki do piłki nożnej Keepdry 500 Kipsta.


Właściwie zbyt dużo o nich powiedzieć się nie da. Wykonane są z dość grubego materiału, jednak bardzo elastycznego co powoduje, że zaciskanie i otwieranie dłoni nie jest w żaden sposób utrudnione. "Dość grubego" to chyba nawet trochę przesadzone określenie, po prostu są wyraźnie grubsze od rękawiczek biegowych.

 Od wewnątrz mają podszewkę polarową co zapewne sprzyja utrzymaniu ciepła. Od strony chwytnej na całej powierzchni mają przyczepne wypustki, dzięki czemu rękojeść kija w momencie zaciskania dłoni nie będzie się ślizgać.

Jeszcze ich nie testowałem poza przymiarką z kijami. Ta wypadła pozytywnie. Myślę, że moje dłonie są zaopiekowane na mroźne temperatury.  Cena rękawiczek jest bardzo przystępna. Rozmiarówka jest bardzo zróżnicowana od S po 2XL, choć sklepy stacjonarne są lepiej zaopatrzone niż internetowy. Jeśli ktoś ma bardzo małe dłonie, może także spróbować rozmiarów dziecięcych. 

poniedziałek, 18 listopada 2019

parkrun Dąbrówka #119

W sobotę, jak to w sobotę był parkrun. 3 tygodnie wcześniej podczas #116 odnowił mi się uraz łydki, ale w ostatni poniedziałek i czwartek przeszedłem kilkanaście kilometrów bez żadnego bólu, czy dyskomfortu. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, o ile nie podyktuję sobie najmocniejszego dla siebie obecnie tempa. Nad ranem nieco popadało, podobno w niektórych rejonach Poznań nawet przeszły ulewy, ale o 7 rano, gdy wstałem jedynym śladem po deszczu był mokry asfalt. Prognozy nie zapowiadały dalszych opadów, więc bez obaw pojechałem do Dąbrówki. Tym razem było nas mniej idących z kijami, tylko 2 panie i 2 panów.
Ze startu ruszyłem ostrożnie, by nadmiernie nie obciążać łydki. Czas upływał na pogawędce z zamykającym stawkę maszerującym obok mnie. Niestety po 1,5 kilometra poczułem w łydce lekki ból. Zwolniłem jeszcze i zastanawiałem się czy na krzyżówce trasy przed 3 kilometrem nie skierować się najkrótszą drogą do mety. Okazało się jednak, że mimo tej niedyspozycji radziłem sobie podczas marszu dużo lepiej niż przed 3 tygodniami i ból nie był tak bardzo dokuczliwy, jak wówczas. Na krzyżówce postanowiłem kontynuować marsz po zwyczajowej trasie parkrun. 




Ostatecznie pokonałem trasę w 53:32 (netto 53:25). Czas, powie ktoś dramatyczny, ale ja się nie przejmuję i idę dalej. 3 tygodnie temu było gorzej o 3 minuty  (wtedy faktycznie pół trasy kuśtykałem), ale teraz jednak gorzej o ponad 2 minuty niż w poniedziałkowych zawodach.  Ciekawe, że z międzyczasów wynika, jakbym z bólem szedł jednak szybciej.
1 km - 11:04
2 km - 11:04
3 km - 10:52     
4 km - 10:09
5 km - 10:16

 

piątek, 15 listopada 2019

Dodatkowa dziurka

Sposób wiązania butów z wykorzystaniem dodatkowej dziurki jest następujący.
1. Wychodzącą sznurówkę z ostatniej "normalnej" dziurki przewlekamy od góry przez "dodatkową" dziurkę po tej samej stronie, lewą z lewej, prawą z prawej. Tworzymy w ten sposób po każdej stronie buta jakby uszy ze sznurówek. 

2. Następnie sznurówkę, która utworzyła prawe ucho przewlekamy przez lewe ucho i odwrotnie, sznurówkę, która utworzyła lewe ucho przewlekamy przez prawe ucho.

3. Tak przewleczone sznurówki ciągniemy i zaciskamy na języku buta. Sznurówkę przewleczoną przez prawe ucho ciągniemy w prawą stronę, a sznurówkę przewleczoną przez lewe ucho ciągniemy w lewą stronę. Zaciskamy do momentu oczekiwanej siły zasznurowania. Jeśli ta wydaje się nam za słaba, możemy pomóc sobie zaciskając jak w pkt 4 i ponownie jak tu - punkt 5.
4. Jeśli czujemy, że zaciśnięcie jest za słabe możemy dodatkowo zacisnąć sznurówki ciągnąc w odwrotne strony, prawą w lewo, a lewą w prawo. Zaciskanie jednak należy wykonywać z wyczuciem, by nie przesadzić, gdyż zbyt mocne zawiązanie może ograniczać dopływ krwi. Jeśli pominiemy punkt 4 to możemy także pominąć punkt 5.

5. Punkt 5 jest powtórzeniem punktu 3. Przypominam o zaciskaniu mocnym ale z wyczuciem. 
6. Teraz już klasycznie tworzymy węzeł i zapinamy go na kokardkę. 

 Jeśli sznurówki są za długie, możemy je obciąć, zawiązać drugą kokardkę lub przewlec pod sznurowaniem buta. Ja preferuję ten ostatni sposób. 
A tak prezentuje się sposób wiązania na filmie:
 

Podstawową zaletą takiego wiązania jest dobre trzymanie pięty w bucie. Dzięki temu unikniemy obtarć zapiętka nawet przy bardzo długich marszach. Stopa w bucie nie powinna przesuwać się także w przód, co zapewne ograniczy także problem czarnych paznokci. Odkąd kilka lat temu poznałem ten sposób wiązania, stosuję go w każdych butach posiadających dodatkową dziurkę. Niestety najczęściej taki sposób możliwy jest tylko w butach do biegania. W butach trekkingowych nie przypominam sobie, natomiast pojawiła się taka możliwość w butach dedykowanych nordic walking sprzedawanych w decathlonie. Być może sznurując w ten sposób buty będzie nam je trudniej zdejmować i zakładać, ale niewątpliwie ta chwila wzmożonego wysiłku zaprocentuje brakiem dość bolesnego urazu.   

czwartek, 14 listopada 2019

Buty NW z kolekcji NEWFEEL z Decathlonu

Buty NW 580 Flex-H Waterproof NEWFEEL
Buty NW 500 Flex-H NEWFEEL


Buty NW 580 Już kiedyś dość dokładnie opisałem ich testowanie. Buty zakupiłem na początku września 2017 i od tego momentu użytkuję je głównie w sezonie jesienno-zimowym. Do tej pory przeszedłem w nich ponad 668 km.  
Buty NW 500  Ten model zakupiłem w marcu 2018 i użytkuję  w okresie wiosenno-letnim, ale także jesienią. Do tej pory przeszedłem w nich ponad 408 km. 
Łączny przebieg obu modeli butów wynosi więc u mnie ponad 1000 km i dlatego myślę, że moje uwagi mogą się przydać
Buty są bardzo podobne i mają wiele cech wspólnych, ale postaram się także zauważyć bardziej i mniej istotne różnice. 
To co te buty wyróżnia spośród innych butów to wewnętrzny but, a raczej skarpetka, która zabezpiecza przed przedostawaniem się kamyków do środka. Do tego ta skarpetka  podwyższa niejako cholewkę buta, co praktycznie w 90% eliminuje używanie stuptutów. To podwyższenie jest jednak niezbyt grube i miękkie, więc w żaden sposób nie ogranicza ruchów stopy powyżej kostki. Nie przylega jednak tak ściśle do dolnej części podudzia jak stuptut. Mimo tego ta konstrukcja bardzo ogranicza także dostawanie się piasku podczas zwykłego chodzenia nawet po kopnym piachu. Od razu zaznaczę, że piszę "ogranicza", gdyż nie testowałem tego w warunkach zawodów sportowych, gdy marsz jest bardzo dynamiczny i dlatego nie mogę stwierdzić, że wyklucza. Dzięki niej komfort użytkowania butów jest naprawdę duży.
To co powoduje, że buty są przyjazne naszej dyscyplinie to elastyczność podeszwy. System nacięć Flex-H* ułatwia zginanie podeszwy w rejonie śródstopia i tym samym przetaczanie stopy i odpychanie palcami. Zwrócę uwagę szczególnie na dwa główne nacięcia w tym miejscu, które są charakterystyczne właśnie dla butów przeznaczonych do nordic walking. 


Tył podeszwy buta jest lekko podniesiony i ścięty co ułatwia stawianie stopy na pięcie. 


Nieodzowna w butach do nordic walking jest także dobra przyczepność. Buty posiadają bieżnik o głębokości 4 mm i podeszwę z kauczuku, co zapewnia tę jakże pożądaną właściwość na prawie każdym podłożu, poza lodem oczywiście. 

Duży komfort zapewnia także amortyzacja EVA, aczkolwiek brak informacji o jakimś szczególnym zwróceniu uwagi na tę cechę w pięcie. Niemniej trudno tu coś tym butom zarzucić pod tym względem. 
Wspólna dla obu modeli jest także kieszonka na sznurowadła, co zabezpiecza także przed przypadkowym rozsznurowaniem.   
Związane ze sznurowaniem jest także posiadanie dodatkowej dziurki. Jest to bardzo istotna cecha tych butów przeniesiona z butów biegowych, która powoduje że przy odpowiednim zasznurowaniu całkowicie eliminuje ruch pięty w bucie. Dobre trzymanie pięty w bucie praktycznie wyklucza obcieranie zapiętka, co zwłaszcza przy dłuższych marszach może być bardzo dokuczliwe. Przyznam, że odkąd poznałem ten system sznurowania stosuję go w każdych butach posiadających dodatkową dziurkę (na zdjęciu jest niewykorzystana dlatego wiele osób nie wie o jej przeznaczeniu) .  

Tyle na temat wspólnych zalet obu modeli butów. 
Główną różnicą jest membrana wodoodporna lub jej brak w poszczególnych odmianach tych butów. 
Buty NW 580 Waterproof jak sama nazwa wskazuje tę oczekiwaną właściwość podczas marszów w trudnych warunkach atmosferycznych posiadają. Przechodziłem w nich dwa sezony i nigdy mi nie przemokły. Aczkolwiek muszę tutaj zaznaczyć, że chodziłem głównie po mokrej trawie, mokrych liściach, w czasie przelotnej niezbyt intensywnej mżawki, po niskim i ubitym śniegu, błotku podeszczowym oraz mokrych nawierzchniach chodnikowych, no i kilka razy wdepnąłem w głębszą kałużę, ale taki krótkotrwały kontakt z wodą nie spowodował katastrofy wewnątrz buta. 





Natomiast nie prowadziłem testów w ulewnym deszczu, deszczu ciągłym padającym przez długi czas treningu, nie chodziłem też po wodzie, ani w głębokim mokrym śniegu, czy błocie pośniegowym przez dłuższy czas. Albo nie miałem potrzeby chodzenia w takich warunkach, albo po prostu takich warunków nie miałem okazji przetestować, bo zimy ostatnio dość łagodne bywają. Przyznam też, że do tej pory butów tych nie potraktowałem żadnym środkiem impregnującym. I może to był błąd, choć sprzedawca nic o takich zaleceniach nie wspomina. Podczas ostatniego rajdu maszerując w rzęsistym deszczu przez niemal 2 godziny doszło jednak do przemoczenia cholewki. Nie było to może przemoknięcie na wskroś, powodujące dyskomfort, nie poczułem go w czasie marszu, ani bezpośrednio po nim i w czasie powrotu do domu, i skarpetki w zasadzie pozostały suche, ale po włożeniu ręki do wnętrza buta po ich zdjęciu poczułem jednak że wnętrze jest wilgotne. Na pewno długotrwałość użytkowania tych butów nie pomogła w zachowaniu tej cechy. Teraz zastosowałem środek impregnujący do butów i zobaczę co dalej.  
Buty NW 500 takiej membrany nie mają i należy przypuszczać, że one przemokną zapewne w ciągu kilku - kilkunastu minut rzęsistego deszczu. Natomiast materiał cholewki (siateczka) z pewnością zapewni lepsze odprowadzanie wilgoci na zewnątrz czyli oddychalność. Odnośnie tej cechy należy podkreślić, i dotyczy to obu modeli, że wewnętrzna skarpetka tu nie pomaga. Na pewno wentylacja jest lepsza w butach, które takiej wewnętrznej warstwy nie posiadają. Ale przecież stuptuty również w pewien sposób ograniczają oddychalność. Tutaj zawsze mamy coś za coś. Poza tym, ta wada niwelowana jest, gdy jest zimno. Wówczas wewnętrzna skarpetka pomaga w zapewnieniu ciepłoty stóp przynajmniej na początku treningu, gdy stopy jeszcze nie są rozgrzane marszem. Podobnie jest też z membraną ona też ogranicza oddychalność. Im bardziej but jest wodoodporny tym gorzej odprowadza wilgoć i odwrotnie im lepsza jest wentylacja tym szybsza przemakalność.  I tu również należy dodać, że membrana w okresie zimowym podwyższa ciepłotę stóp. Tutaj dodam jeszcze, że w przypadku butów 500 jeden raz podczas marszu w dość wysokiej temperaturze w lipcu, gdy wydłużyłem marsz z zamierzonych 6 do 10 km, lekko odparzyłem podeszwę śródstopia  
Tu generalnie należałoby stwierdzić, że buty z membraną przeznaczone są głównie do użytkowania w miesiącach październik-marzec, a buty z siateczką wentylującą w miesiącach kwiecień-wrzesień. Z tym, że granice są ruchome i okresach wrzesień-listopad, i marzec-kwiecień właściwie użytkuję oba modele równocześnie, w zależności od warunków atmosferycznych. I myślę, że warto mieć właśnie oba modele, gdyż nic na tym nie tracimy, buty zimowe nie zużywają się latem, a buty letnie nie zużywają się zimą.  
Co jeszcze różni oba modele butów?
Mają nieco inną konstrukcję cholewki w części śródstopia. Buty 580 mają  dwa wzmocnienia poprzeczne, a to bliżej palców usytuowane jest przy ostatniej dziurce sznurowadeł. Takiego solidnego wzmocnienia nie posiadają buty 500, jest ono jedno, wprawdzie nieco rozciągnięte wzdłuż buta, ale biegnie od przedostatniej dziurki sznurowadeł  i co dwa wzmocnienia to nie jedno. To powoduje, że buty wodoodporne niejako lepiej trzymają stopę w tym rejonie. 

Podczas pierwszych marszów odczuwałem jakby buty z wentylacją były bardziej rozczłapane. Kupiłem je przez internet więc nie mogłem przed zakupem ich wypróbować jak leżą na stopie. Byłem nawet później w decathlonie i przymierzałem damski model w tym samym rozmiarze. Wydało mi się, że lepiej pasuje do mojej stopy. Ostatecznie jednak nie wymieniłem ich, postanowiłem poczekać do lata, bo przecież więcej miejsca w bucie może się wtedy przydać, gdy stopy szybciej puchną pod wpływem gorąca. I tak zostało, choć jeśli będę kupował następny egzemplarz na pewno przymierzę i damskie i męskie, tym bardziej że kolorystyka raczej unisex jest. 
To główne cechy tego obuwia , pozostało tylko dodać jeszcze parę uwag, które wychodzą podczas użytkowania, a o których na pewno nie przeczytamy w żadnym opisie producenta. 
Podczas użytkowania tych butów polecam stosować skarpety "nieco" wyższe niż "stópki". Chodzi o to by wystawały przynajmniej 1,5 cm powyżej cholewki na zapiętku. W innym przypadku tasiemka tylna ułatwiająca zakładanie buta, może podrażniać skórę w czasie chodzenia, gdyż wszyta jest do środka. Przy dłuższym marszu może doprowadzić to do obtarcia. 

Używając butów w grząskim terenie, musimy liczyć się z tym, że błoto będzie dobrze przywierać do podeszwy ze względu na dość gęsty układ  "kołków" bieżnika. To powoduje że jeśli jesteśmy estetykami lub po prostu nie chcemy bardzo nabrudzić w samochodzie lub po wejściu do mieszkania trzeba zazwyczaj użyć szczotki.  
Ostrożny byłbym w używaniu tych butów podczas upału na bardzo długich dystansach, a w przypadku butów wodoodpornych także w temperaturze powyżej 15 stopni.
Dodać należy, że wersja letnia ma zazwyczaj dwie odmiany kolorystyczne dla obu płci i niektóre kolory można uznać za unisex. Tak więc istnieje możliwość dopasowania obuwia tak pod względem kolorystycznym jak i ze względu na tęgość stopy.  
Na koniec wspomnę, że buty są dość popularne wśród maszerujących z kijami i zauważyłem je także wśród osób chodzących w czołówce ścigaczy tego sportu.            


parkrun Las Dębiński #28

Tak jak przed tygodniem rankiem zrobiłem rozruch. Troszkę krótszy tym razem, ale jednak dość skuteczny.    Niestety mroźne poranki nie odpus...