poniedziałek, 18 listopada 2019

parkrun Dąbrówka #119

W sobotę, jak to w sobotę był parkrun. 3 tygodnie wcześniej podczas #116 odnowił mi się uraz łydki, ale w ostatni poniedziałek i czwartek przeszedłem kilkanaście kilometrów bez żadnego bólu, czy dyskomfortu. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, o ile nie podyktuję sobie najmocniejszego dla siebie obecnie tempa. Nad ranem nieco popadało, podobno w niektórych rejonach Poznań nawet przeszły ulewy, ale o 7 rano, gdy wstałem jedynym śladem po deszczu był mokry asfalt. Prognozy nie zapowiadały dalszych opadów, więc bez obaw pojechałem do Dąbrówki. Tym razem było nas mniej idących z kijami, tylko 2 panie i 2 panów.
Ze startu ruszyłem ostrożnie, by nadmiernie nie obciążać łydki. Czas upływał na pogawędce z zamykającym stawkę maszerującym obok mnie. Niestety po 1,5 kilometra poczułem w łydce lekki ból. Zwolniłem jeszcze i zastanawiałem się czy na krzyżówce trasy przed 3 kilometrem nie skierować się najkrótszą drogą do mety. Okazało się jednak, że mimo tej niedyspozycji radziłem sobie podczas marszu dużo lepiej niż przed 3 tygodniami i ból nie był tak bardzo dokuczliwy, jak wówczas. Na krzyżówce postanowiłem kontynuować marsz po zwyczajowej trasie parkrun. 




Ostatecznie pokonałem trasę w 53:32 (netto 53:25). Czas, powie ktoś dramatyczny, ale ja się nie przejmuję i idę dalej. 3 tygodnie temu było gorzej o 3 minuty  (wtedy faktycznie pół trasy kuśtykałem), ale teraz jednak gorzej o ponad 2 minuty niż w poniedziałkowych zawodach.  Ciekawe, że z międzyczasów wynika, jakbym z bólem szedł jednak szybciej.
1 km - 11:04
2 km - 11:04
3 km - 10:52     
4 km - 10:09
5 km - 10:16

 

piątek, 15 listopada 2019

Dodatkowa dziurka

Sposób wiązania butów z wykorzystaniem dodatkowej dziurki jest następujący.
1. Wychodzącą sznurówkę z ostatniej "normalnej" dziurki przewlekamy od góry przez "dodatkową" dziurkę po tej samej stronie, lewą z lewej, prawą z prawej. Tworzymy w ten sposób po każdej stronie buta jakby uszy ze sznurówek. 

2. Następnie sznurówkę, która utworzyła prawe ucho przewlekamy przez lewe ucho i odwrotnie, sznurówkę, która utworzyła lewe ucho przewlekamy przez prawe ucho.

3. Tak przewleczone sznurówki ciągniemy i zaciskamy na języku buta. Sznurówkę przewleczoną przez prawe ucho ciągniemy w prawą stronę, a sznurówkę przewleczoną przez lewe ucho ciągniemy w lewą stronę. Zaciskamy do momentu oczekiwanej siły zasznurowania. Jeśli ta wydaje się nam za słaba, możemy pomóc sobie zaciskając jak w pkt 4 i ponownie jak tu - punkt 5.
4. Jeśli czujemy, że zaciśnięcie jest za słabe możemy dodatkowo zacisnąć sznurówki ciągnąc w odwrotne strony, prawą w lewo, a lewą w prawo. Zaciskanie jednak należy wykonywać z wyczuciem, by nie przesadzić, gdyż zbyt mocne zawiązanie może ograniczać dopływ krwi. Jeśli pominiemy punkt 4 to możemy także pominąć punkt 5.

5. Punkt 5 jest powtórzeniem punktu 3. Przypominam o zaciskaniu mocnym ale z wyczuciem. 
6. Teraz już klasycznie tworzymy węzeł i zapinamy go na kokardkę. 

 Jeśli sznurówki są za długie, możemy je obciąć, zawiązać drugą kokardkę lub przewlec pod sznurowaniem buta. Ja preferuję ten ostatni sposób. 
A tak prezentuje się sposób wiązania na filmie:
 

Podstawową zaletą takiego wiązania jest dobre trzymanie pięty w bucie. Dzięki temu unikniemy obtarć zapiętka nawet przy bardzo długich marszach. Stopa w bucie nie powinna przesuwać się także w przód, co zapewne ograniczy także problem czarnych paznokci. Odkąd kilka lat temu poznałem ten sposób wiązania, stosuję go w każdych butach posiadających dodatkową dziurkę. Niestety najczęściej taki sposób możliwy jest tylko w butach do biegania. W butach trekkingowych nie przypominam sobie, natomiast pojawiła się taka możliwość w butach dedykowanych nordic walking sprzedawanych w decathlonie. Być może sznurując w ten sposób buty będzie nam je trudniej zdejmować i zakładać, ale niewątpliwie ta chwila wzmożonego wysiłku zaprocentuje brakiem dość bolesnego urazu.   

czwartek, 14 listopada 2019

Buty NW z kolekcji NEWFEEL z Decathlonu

Buty NW 580 Flex-H Waterproof NEWFEEL
Buty NW 500 Flex-H NEWFEEL


Buty NW 580 Już kiedyś dość dokładnie opisałem ich testowanie. Buty zakupiłem na początku września 2017 i od tego momentu użytkuję je głównie w sezonie jesienno-zimowym. Do tej pory przeszedłem w nich ponad 668 km.  
Buty NW 500  Ten model zakupiłem w marcu 2018 i użytkuję  w okresie wiosenno-letnim, ale także jesienią. Do tej pory przeszedłem w nich ponad 408 km. 
Łączny przebieg obu modeli butów wynosi więc u mnie ponad 1000 km i dlatego myślę, że moje uwagi mogą się przydać
Buty są bardzo podobne i mają wiele cech wspólnych, ale postaram się także zauważyć bardziej i mniej istotne różnice. 
To co te buty wyróżnia spośród innych butów to wewnętrzny but, a raczej skarpetka, która zabezpiecza przed przedostawaniem się kamyków do środka. Do tego ta skarpetka  podwyższa niejako cholewkę buta, co praktycznie w 90% eliminuje używanie stuptutów. To podwyższenie jest jednak niezbyt grube i miękkie, więc w żaden sposób nie ogranicza ruchów stopy powyżej kostki. Nie przylega jednak tak ściśle do dolnej części podudzia jak stuptut. Mimo tego ta konstrukcja bardzo ogranicza także dostawanie się piasku podczas zwykłego chodzenia nawet po kopnym piachu. Od razu zaznaczę, że piszę "ogranicza", gdyż nie testowałem tego w warunkach zawodów sportowych, gdy marsz jest bardzo dynamiczny i dlatego nie mogę stwierdzić, że wyklucza. Dzięki niej komfort użytkowania butów jest naprawdę duży.
To co powoduje, że buty są przyjazne naszej dyscyplinie to elastyczność podeszwy. System nacięć Flex-H* ułatwia zginanie podeszwy w rejonie śródstopia i tym samym przetaczanie stopy i odpychanie palcami. Zwrócę uwagę szczególnie na dwa główne nacięcia w tym miejscu, które są charakterystyczne właśnie dla butów przeznaczonych do nordic walking. 


Tył podeszwy buta jest lekko podniesiony i ścięty co ułatwia stawianie stopy na pięcie. 


Nieodzowna w butach do nordic walking jest także dobra przyczepność. Buty posiadają bieżnik o głębokości 4 mm i podeszwę z kauczuku, co zapewnia tę jakże pożądaną właściwość na prawie każdym podłożu, poza lodem oczywiście. 

Duży komfort zapewnia także amortyzacja EVA, aczkolwiek brak informacji o jakimś szczególnym zwróceniu uwagi na tę cechę w pięcie. Niemniej trudno tu coś tym butom zarzucić pod tym względem. 
Wspólna dla obu modeli jest także kieszonka na sznurowadła, co zabezpiecza także przed przypadkowym rozsznurowaniem.   
Związane ze sznurowaniem jest także posiadanie dodatkowej dziurki. Jest to bardzo istotna cecha tych butów przeniesiona z butów biegowych, która powoduje że przy odpowiednim zasznurowaniu całkowicie eliminuje ruch pięty w bucie. Dobre trzymanie pięty w bucie praktycznie wyklucza obcieranie zapiętka, co zwłaszcza przy dłuższych marszach może być bardzo dokuczliwe. Przyznam, że odkąd poznałem ten system sznurowania stosuję go w każdych butach posiadających dodatkową dziurkę (na zdjęciu jest niewykorzystana dlatego wiele osób nie wie o jej przeznaczeniu) .  

Tyle na temat wspólnych zalet obu modeli butów. 
Główną różnicą jest membrana wodoodporna lub jej brak w poszczególnych odmianach tych butów. 
Buty NW 580 Waterproof jak sama nazwa wskazuje tę oczekiwaną właściwość podczas marszów w trudnych warunkach atmosferycznych posiadają. Przechodziłem w nich dwa sezony i nigdy mi nie przemokły. Aczkolwiek muszę tutaj zaznaczyć, że chodziłem głównie po mokrej trawie, mokrych liściach, w czasie przelotnej niezbyt intensywnej mżawki, po niskim i ubitym śniegu, błotku podeszczowym oraz mokrych nawierzchniach chodnikowych, no i kilka razy wdepnąłem w głębszą kałużę, ale taki krótkotrwały kontakt z wodą nie spowodował katastrofy wewnątrz buta. 





Natomiast nie prowadziłem testów w ulewnym deszczu, deszczu ciągłym padającym przez długi czas treningu, nie chodziłem też po wodzie, ani w głębokim mokrym śniegu, czy błocie pośniegowym przez dłuższy czas. Albo nie miałem potrzeby chodzenia w takich warunkach, albo po prostu takich warunków nie miałem okazji przetestować, bo zimy ostatnio dość łagodne bywają. Przyznam też, że do tej pory butów tych nie potraktowałem żadnym środkiem impregnującym. I może to był błąd, choć sprzedawca nic o takich zaleceniach nie wspomina. Podczas ostatniego rajdu maszerując w rzęsistym deszczu przez niemal 2 godziny doszło jednak do przemoczenia cholewki. Nie było to może przemoknięcie na wskroś, powodujące dyskomfort, nie poczułem go w czasie marszu, ani bezpośrednio po nim i w czasie powrotu do domu, i skarpetki w zasadzie pozostały suche, ale po włożeniu ręki do wnętrza buta po ich zdjęciu poczułem jednak że wnętrze jest wilgotne. Na pewno długotrwałość użytkowania tych butów nie pomogła w zachowaniu tej cechy. Teraz zastosowałem środek impregnujący do butów i zobaczę co dalej.  
Buty NW 500 takiej membrany nie mają i należy przypuszczać, że one przemokną zapewne w ciągu kilku - kilkunastu minut rzęsistego deszczu. Natomiast materiał cholewki (siateczka) z pewnością zapewni lepsze odprowadzanie wilgoci na zewnątrz czyli oddychalność. Odnośnie tej cechy należy podkreślić, i dotyczy to obu modeli, że wewnętrzna skarpetka tu nie pomaga. Na pewno wentylacja jest lepsza w butach, które takiej wewnętrznej warstwy nie posiadają. Ale przecież stuptuty również w pewien sposób ograniczają oddychalność. Tutaj zawsze mamy coś za coś. Poza tym, ta wada niwelowana jest, gdy jest zimno. Wówczas wewnętrzna skarpetka pomaga w zapewnieniu ciepłoty stóp przynajmniej na początku treningu, gdy stopy jeszcze nie są rozgrzane marszem. Podobnie jest też z membraną ona też ogranicza oddychalność. Im bardziej but jest wodoodporny tym gorzej odprowadza wilgoć i odwrotnie im lepsza jest wentylacja tym szybsza przemakalność.  I tu również należy dodać, że membrana w okresie zimowym podwyższa ciepłotę stóp. Tutaj dodam jeszcze, że w przypadku butów 500 jeden raz podczas marszu w dość wysokiej temperaturze w lipcu, gdy wydłużyłem marsz z zamierzonych 6 do 10 km, lekko odparzyłem podeszwę śródstopia  
Tu generalnie należałoby stwierdzić, że buty z membraną przeznaczone są głównie do użytkowania w miesiącach październik-marzec, a buty z siateczką wentylującą w miesiącach kwiecień-wrzesień. Z tym, że granice są ruchome i okresach wrzesień-listopad, i marzec-kwiecień właściwie użytkuję oba modele równocześnie, w zależności od warunków atmosferycznych. I myślę, że warto mieć właśnie oba modele, gdyż nic na tym nie tracimy, buty zimowe nie zużywają się latem, a buty letnie nie zużywają się zimą.  
Co jeszcze różni oba modele butów?
Mają nieco inną konstrukcję cholewki w części śródstopia. Buty 580 mają  dwa wzmocnienia poprzeczne, a to bliżej palców usytuowane jest przy ostatniej dziurce sznurowadeł. Takiego solidnego wzmocnienia nie posiadają buty 500, jest ono jedno, wprawdzie nieco rozciągnięte wzdłuż buta, ale biegnie od przedostatniej dziurki sznurowadeł  i co dwa wzmocnienia to nie jedno. To powoduje, że buty wodoodporne niejako lepiej trzymają stopę w tym rejonie. 

Podczas pierwszych marszów odczuwałem jakby buty z wentylacją były bardziej rozczłapane. Kupiłem je przez internet więc nie mogłem przed zakupem ich wypróbować jak leżą na stopie. Byłem nawet później w decathlonie i przymierzałem damski model w tym samym rozmiarze. Wydało mi się, że lepiej pasuje do mojej stopy. Ostatecznie jednak nie wymieniłem ich, postanowiłem poczekać do lata, bo przecież więcej miejsca w bucie może się wtedy przydać, gdy stopy szybciej puchną pod wpływem gorąca. I tak zostało, choć jeśli będę kupował następny egzemplarz na pewno przymierzę i damskie i męskie, tym bardziej że kolorystyka raczej unisex jest. 
To główne cechy tego obuwia , pozostało tylko dodać jeszcze parę uwag, które wychodzą podczas użytkowania, a o których na pewno nie przeczytamy w żadnym opisie producenta. 
Podczas użytkowania tych butów polecam stosować skarpety "nieco" wyższe niż "stópki". Chodzi o to by wystawały przynajmniej 1,5 cm powyżej cholewki na zapiętku. W innym przypadku tasiemka tylna ułatwiająca zakładanie buta, może podrażniać skórę w czasie chodzenia, gdyż wszyta jest do środka. Przy dłuższym marszu może doprowadzić to do obtarcia. 

Używając butów w grząskim terenie, musimy liczyć się z tym, że błoto będzie dobrze przywierać do podeszwy ze względu na dość gęsty układ  "kołków" bieżnika. To powoduje że jeśli jesteśmy estetykami lub po prostu nie chcemy bardzo nabrudzić w samochodzie lub po wejściu do mieszkania trzeba zazwyczaj użyć szczotki.  
Ostrożny byłbym w używaniu tych butów podczas upału na bardzo długich dystansach, a w przypadku butów wodoodpornych także w temperaturze powyżej 15 stopni.
Dodać należy, że wersja letnia ma zazwyczaj dwie odmiany kolorystyczne dla obu płci i niektóre kolory można uznać za unisex. Tak więc istnieje możliwość dopasowania obuwia tak pod względem kolorystycznym jak i ze względu na tęgość stopy.  
Na koniec wspomnę, że buty są dość popularne wśród maszerujących z kijami i zauważyłem je także wśród osób chodzących w czołówce ścigaczy tego sportu.            


środa, 13 listopada 2019

XVI Bieg i Nordic Walking z okazji Święta Niepodległości

Od 2013 roku 11 listopada spędzam w Baranowie. Poznań niestety nie doczekał się jeszcze godnej imprezy nordicowej upamiętniającej tę rocznicę. Powiem więcej, nie doczekał się żadnej imprezy, w której nordicowcy mogliby wziąć udział. W tej połączonej imprezie dwóch aktywności w ubiegłym roku osiągnęliśmy rekordową frekwencję. Ponad połowa uczestników maszerowała z kijami. Byłem ciekaw jak to wypadnie w tym roku. Limit jest tu niezmiennie 300 osób razem w biegach i w marszu, i dość szybko po zapisach się wyczerpał. Zapisanych nas było 133, więc całkiem nieźle to wyglądało. Problemem imprez bezpłatnych jest zazwyczaj to, że wiele osób, które się zapisują ostatecznie nie dociera na zawody. Próba niwelowania tego poprzez listę rezerwową nie zawsze odnosi właściwy skutek. W tym roku na tej imprezie chyba to zadziałało dość poprawnie, bo ostatecznie wystartowało 278 osób, choć w ubiegłym roku było lepiej, bo wykorzystano rekordowo 292 miejsca. Ostatecznie idących z kijami było nas 126, więc całkiem okazale to wypadło. W tym roku zapowiedziano jedną istotną zmianę. Dystans biegu krótkiego i marszu nordic walking wydłużono do 5 km i zmierzono to nawet bardzo dokładnie. Poprzednio było to około 4 km ale wypadało różnie, raz 3,8 km innym razem 3,9 km zależnie, gdzie ustawiano stolik z nawrotką. Niemal przez wszystkie poprzednie lata pogoda podczas tej imprezy była pochmurna, czasem nawet troszkę pokropiło. W tym roku zapowiadało się podobnie, ale gdy zmierzaliśmy w samo południe do Baranowa zauważyłem, że niebo się nieśmiało przeciera. No i ostatecznie, gdy nastąpił moment startu można powiedzieć, że jak na tę porę roku było dość słonecznie. Wcześniej jak zwykle nie było problemów z odbiorem pakietów startowych w biurze zawodów. Dość długi czas oczekiwania na start upływał na pogawędkach ze znajomymi. Bardzo miłe jest dla mnie, że poprzednia organizatorka tej imprezy od lat niezmiennie podchodzi do mnie, by wymienić kilka słów. Tym razem nie obarczona wieloma obowiązkami  pani Katarzyna wystartowała w marszu nordic walking. Do niemal ostatniej chwili wielu uczestników czekało w szkolnej sali gimnastycznej z powodu chłodu panującego na zewnątrz. Ale i tak ponad 10 minut staliśmy już w pobliżu bramy startowej, gdyż starty odbywały się konkurencjami w odstępach 5 minutowych.





Najpierw wybiegli uczestnicy na dystansie 7,5 km, potem 5 km i na końcu pasjonaci nordic walking również na 5 km.



Ustawiłem się jak zazwyczaj w najdalszych rzędach, by nikogo nie blokować moją nie najszybszą prędkością. Założenie dla mnie było z pozoru proste, choć każdy kto bierze udział w zawodach wie, że tak wcale nie jest. Musiałem iść, nawet jak na mnie, spokojnym tempem. Dwa tygodnie wcześniej nadwyrężyłem łydkę i praktycznie dwa tygodnie musiałem odpoczywać, gdyż ból umożliwiał właściwie tylko kuśtykanie. Dopiero w sobotę na rajdzie pozwoliłem sobie na dłuższą przechadzkę. I niestety uporczywość padającego deszczu spowodowała, że pod koniec przyspieszyłem wyraźnie, by szybciej znaleźć się w suchym miejscu. No i to nie podziałało zbyt korzystnie, bo na 100 m przed metą rajdu znów poczułem jakiś mały dyskomfort. Iść spokojnym tempem, gdy wszyscy rwą do przodu jest naprawdę trudne, ale na szczęście jakoś za bardzo się nie podpalałem.

Tempo kontrolowałem stoperem i komunikatami z endomondo . Wynikało z nich, że było bardzo równe i oscylowało blisko 10min/km. Trasa jak zawsze o niezbyt przyjaznym podłożu, więc wybrałem moje pierwsze (nie żal grotów) kije i postanowiłem iść na ostro. Później na dość długiej alejce asfaltowej wzdłuż jeziora żałowałem jednak, że nie wziąłem nakładek, gdyż asfalt jest tu całkiem dobry, a od stukotu grotów bolały uszy. Na nawrotce usłyszałem, że ktoś idący przede mną z zegarka odczytał równe 2,5 km. Przed nawrotką szliśmy lekko pod górkę, teraz więc było lekko w dół.

Najtrudniejszy fragment czekał nas jednak na ostatnim kilometrze, gdzie były dwa podejścia przedzielone wypłaszczeniem. Na tym pierwszym szczególnie stromym po raz pierwszy odczułem jego dużą uciążliwość dla moich płuc. Niestety płyn w opłucnej nadal zalega i ogranicza nieco moją wydolność oddechową, Na wypłaszczeniu bardzo głęboko oddychałem. Drugie, finiszowe podejście jest nieco lżejsze.




Czas netto jaki osiągnąłem 50:56, brutto 51:15. Za metą piękny medal i ...prosto do stołówki na smaczną grochówkę. Jedyny mały zgrzyt, nie zacierający jednak pozytywnego odbioru imprezy, to pazerność na "ciastki" wielu uczestników, dlatego dla innych ich zabrakło. Po posiłku odbiór bluzy z depozytu i oczekiwanie na dekoracje i losowanie nagród.

Nagród było bardzo dużo i godnych uwagi, i mniej godnych uwagi, ale prawie każdy z czymś wyszedł, jeden czy drugi z rowerem inny z eleganckim długopisem :) Wszystkie zdjęcia do pobrania z albumu na moim profilu facebookowym.     

parkrun Las Dębiński #28

Tak jak przed tygodniem rankiem zrobiłem rozruch. Troszkę krótszy tym razem, ale jednak dość skuteczny.    Niestety mroźne poranki nie odpus...