środa, 15 stycznia 2020

Historia Pucharu Polski Nordic Walking odc.7 Mistrzostwa

II Mistrzostwa Polski Nordic Walking odbyły się u schyłku wakacji, 28 sierpnia 2010. Miastem organizatorem było Gniezno podobnie jak rok wcześniej, ale tym razem miejscem był park w środku miasta. Zazwyczaj, gdy zawody są organizowane w takich miejscach, nie ma gdzie ludzi wyprowadzić na dłuższą pętlę i z konieczności pętle liczą 2,5 km. Stanowiło to pewien problem dla niektórych startujących na 20 km, gdyż okrążeń trzeba zrobić 8 i bywało, że ktoś się pomylił. Nie ma problemu jeśli pętle są "zamknięte", wówczas system sam wychwyci, że zawodnik pokonał odpowiednią ilość okrążeń, gdy ten to zrobi po raz ostatni przekraczając matę mety. W Gnieźnie było inaczej. Meta zlokalizowana była na stadionie lekkoatletycznym pobliskiej szkoły i na ten stadion trzeba było wejść około 150 przed przekroczeniem maty startowej, którą przekraczaliśmy na każdym kółku. Mata mety licząca nasz ostateczny czas była już na stadionie. Jeśli ktoś właściwie nie policzył, wchodził na 9 kółko zamiast na stadion i metę. Był dokładnie jeden taki przypadek na dystansie 20 km. Na szczęście sędziowie to wychwycili i skierowali zawodnika na właściwą trasę. Jednak stracił on kilka minut na tej omyłce. Dystansom krótszym niewątpliwie policzyć się było łatwiej. Co do trasy warto wspomnieć, że była bardzo kręta z wieloma nawrotami (agrafkami), wszystko po to, by wyrobić te 2,5 km w parku miejskim. Poprowadzono ją głównie alejkami parku i ale były też fragmenty przełajowe. Deszcz który spadł w poprzednich dniach spowodował, że niektóre miejsca były bardzo podmokłe. Zasypano je paskiem. Była też pewna inna niedogodność trasy. Częściowo, przez około 300 m na pętli wiodła po bruku ulic położonych w okolicy parku. To mogło jednak komplikować start, jeśli ktoś chciał tak często (co 2,5 km) dwa razy zmieniać groty zakładając (bądź zdejmując) nakładki gumowe. Bruk jest szczególnie zdradliwy dla gołych grotów, dlatego większość zawodników mniej siły wkładała w zabicie kija i odepchnięcie się na tym odcinku trasy. Pominąć można początkowe 100 m od startu, gdzie także musieliśmy zmagać się z nawierzchnią asfaltowo-brukową, wiodące do pierwszej maty, bo ten odcinek musieliśmy pokonać tylko 1 raz na samym początku. Z taką sytuacją odnośnie nawierzchni spotkaliśmy się pierwszy raz i wiele osób było zapewne wtedy zaskoczonych. Teraz po tylu latach Pucharu pewnie mało co może kogoś zdziwić, przerobiliśmy wiele bardzo różnych tras. 

Liczyliśmy się z tym, że ranga mistrzowska tych zawodów spowoduje kolejny rekord frekwencji. Na 20 km wystartowało 50 zawodników i zawodniczek, na 10 km – 103 osoby, a na 5km – 180 osób. Przekroczyliśmy więc kolejną barierę notując jakże równą liczbę 333 uczestników. O ile w poprzednich zwodach można było domniemywać, że liczba 96 zawodników którzy wystartowali w 2009 roku w Gnieźnie na 20 km podzieliła się na dwa dystanse 20 i 10 km, to tu już suma długodystansowców była znacząco większa bo 153 osoby. Jeśli chodzi o frekwencję warto też przypomnieć, że konkurencyjne stowarzyszenie zorganizowało w ten sam weekend konkurencyjne zawody, dodając w nazwie "Międzynarodowe Mistrzostwa". Nie wszyscy pojechali na obie propozycje, co pewnie odbiło się na frekwencji obu imprez. Ta była bardzo porównywalna, choć impreza w Złotoryi była trudniejsza do policzenia. Właściwie można było wtedy porównywać ilość uczestników w Gnieźnie z ilością "osobostartów"  w Złotoryi.  Tam dystanse były krótsze, a rozłożenie ich w czasie umożliwiało start na dwóch dystansach przez jednego zawodnika. I przynajmniej kilkunastu zawodników skorzystało z takiej możliwości. W Gnieźnie takiej możliwości właściwie nie było, gdyż niemal prosto z 20 km trzeba by iść na start 5 km, a startujący na 10 km mieliby, niewiele więcej niż godzinę odpoczynku. Zresztą system zapisów uniemożliwiał nawet taką sytuację i nikt nawet nie myślał, że mogło by być inaczej. Każdy koncentrował się też na swojej konkurencji, bo punkty były też ważne w generalnej klasyfikacji Pucharu, a nie były to jednorazowe zawody. No i poza tym niektórzy jechali też właśnie na te konkurencyjne zawody i szafowanie siłami dzień przed nimi było niewskazane. Z pewnością można przypuszczać, że gdyby obie imprezy dzieliły 2 lub choćby 1 tydzień, uczestników obu wydarzeń można by doliczyć się więcej niż 400.   
Nadal obowiązującym czasem dla klasyfikacji był czas brutto. Ustawiani byliśmy tak, że w pierwszych szeregach byli mężczyźni. Dopiero za nimi ustawiano kobiety. Ci w pierwszych liniach to zazwyczaj były osoby mające pewne zasługi za udział we wcześniejszych zawodach cyklu i byli wyczytywani przez spikera do zajęcia najlepszych pozycji.





To powodowało pewną niesprawiedliwość w klasyfikacji przedstawianej jako OPEN. Otóż bywały przypadki, że kobiety sklasyfikowane niżej (mające gorszy czas brutto) miały jednak lepszy czas netto od wyprzedzających ich mężczyzn w klasyfikacji open. Dobrze, że i tak nagradzani byliśmy przede wszystkim w kategoriach wiekowych, a więc i osobno kobiety i mężczyźni, bo inaczej wyniki mogłyby być uznane za nieco wypaczone. Przed startem 20 km padł też apel i sędziów, i zawodników, by początkowy odcinek do pierwszej maty przy bramie startowej pokonać spokojnie, bez ostrej rywalizacji, gdyż i tak na najdłuższym dystansie wszystko rozstrzyga się znacznie później niż na pierwszych 100 m. Podyktowane to było bezpieczeństwem przy stosunkowo wąskim starcie w dodatku po niezbyt przyjaznej nawierzchni. 















Najlepsze czasy tych Mistrzostw to dla 20 km M – 2:14:45, K – 2:16:31, dla 10 km M – 1:06:35, K – 1:14:48, dla 5 km M – 33:01, K – 36:27. 
Warto zaznaczyć, że dokonano wówczas także osobnej, dodatkowej klasyfikacji osób niepełnosprawnych i w tej kategorii brały także udział po raz pierwszy w Polsce osoby niedowidzące i niewidome prowadzone przez przewodników z pomocą tzw. lejcy. Tu warto zauważyć, że sami przewodnicy też zostali sklasyfikowani, oczywiście jako pełnosprawni uczestnicy w swoich kategoriach wiekowych, poświęcając nie tylko swój wynik dla osoby niewidomej, ale także poświęcając wcześniej swój czas w przygotowanie, by odpowiednie współdziałanie podczas takiego wspólnego marszu zapewniło bezpieczne dotarcie do mety. Rok wcześniej dla uczestników Mistrzostw nie przewidziano medali. Teraz już były. Było i podium na scenie dla zwycięzców i posiłek regeneracyjny. Były to czwarte zawody cyklu. Regulamin wówczas był taki, że niektórzy zwycięstwem w tych zawodach zapewniali już sobie zdobycie Pucharu Polski w klasyfikacji generalnej. To był taki pierwszy sygnał, że coś można by zmienić w regulaminie. Ale na to musieliśmy jeszcze poczekać prawie 2 lata. 
 #nordicwalkingmk
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

parkrun Las Dębiński #28

Tak jak przed tygodniem rankiem zrobiłem rozruch. Troszkę krótszy tym razem, ale jednak dość skuteczny.    Niestety mroźne poranki nie odpus...