wtorek, 7 stycznia 2020

Historia Pucharu Polski Nordic Walking odc.4 Inauguracja

Zaczęło się w Koszalinie nie bez pewnych perturbacji. Z uwagi na żałobę narodową przesunięto o tydzień termin zawodów. Ostatecznie wystartowaliśmy w dniu 24 kwietnia 2010 roku. Koszalińskie Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej przeprowadziło imprezę rekreacyjną w trakcie której , odbył się Puchar Polski w Nordic Walking oraz Koszaliński Górski Festiwal Biegowy. Centrum zawodów znajdowało się na ulicy Rolnej w Koszalinie, a trasy przebiegały po terenach Góry Chełmskiej. Współorganizatorem imprezy był Urząd Miasta w Koszalinie oraz Polska Federacja Nordic Walking.
Impreza obok charakteru rywalizacji miała też wymiar spotkania przyjaciół, entuzjastów Nordic Walking. Zawody rozegrano już na trzech dystansach: 5, 10 i 20 km. Wyraźny brak pośredniego dystansu w Gnieźnie natychmiast został  uzupełniony. I patrząc z perspektywy lat był to strzał w dziesiątkę. Tylko bowiem Puchar Polski oferuje taką gamę dystansów dostosowaną do możliwości uczestników o różnej kondycji, czy upodobaniach. Każdy mógł zaleźć coś odpowiedniego dla siebie. W ten rześki ale słoneczny poranek wystartowały na trzech dystansach tylko 103 osoby, 60 na 5 km, 27 na 10 km i 16 na 20 km. Na pewno wpływ na frekwencję miał termin zawodów. Zaproponowano datę kwietniową, gdy po zimie część osób dopiero wchodziła w sezon, a aura była jeszcze przecież bardzo rześka. Przyczyniła się do tego zapewne też zmiana terminu praktycznie w ostatniej chwili, co mogło wielu osobom skomplikować lub uniemożliwić udział. Także miejsce zawodów położone daleko na północy i zachodzie powodowało, że uczestnikom z południowo-wschodniej Polski nie łatwo było dotrzeć.
Profil trasy budził trochę mieszane uczucia, choć późniejsza historia pokazała, że czekały nas jeszcze większe wyzwania i trudniejsze trasy. Pętla o długości 5 km składała się z dwóch części. Pierwsza - 1,7 km pod górę (zwłaszcza stromy był końcowy odcinek), druga - 3,3 km w dół, z wieloma jednak mniejszymi podejściami. Profil trasy uznać należy za bardzo urozmaicony. Niemal cała trasa wiodła po miękkim podłożu za wyjątkiem szczytu góry, gdzie około 100 m trzeba było pokonać po asfalcie i odcinka około 200 m z płytami betonowymi, na ostatnim kilometrze. Tu można było iść jednak trawiastym, choć bardzo nierównym poboczem. Okazało się, że zejścia w dół nie były aż tak karkołomne, jak można by przypuszczać po wysokości podejścia, jednak wymagały bardzo dużej uwagi, by np. nie potknąć się o wystający korzeń, o co nietrudno przy dużej prędkości.
Wyjście na trasę poprzedziła wspólna rozgrzewka, co stało się obowiązkową tradycją zawodów. Poranek był chłodny, nie mieliśmy dużego doświadczenia w odpowiednim ubiorze. Mało kto brał pod uwagę, że to są zawody i bardzo szybko rozgrzejemy się na trasie. Niektórzy ubierali cieplejsze bluzy, a nawet kurtki, inni wybierali krótki rękaw, a nawet krótkie spodenki. Tę różnorodność widać na zdjęciach. Potem zwłaszcza jeśli szli najdłuższy dystans nieco cierpieli z powodu przegrzania. Ale my też zdobywaliśmy doświadczenie. Na trasie były dwa punkty nawadniania, jeden na szczycie Góry i drugi na mecie. 


rozgrzewka
Startowaliśmy od godz. 10.00 po kolei dystansami od najdłuższego do najkrótszego. Nie dzielono nas przy tym ani na kategorie wiekowe, ani na kobiety i mężczyzn. Przy tej frekwencji nikt nawet o tym by nie pomyślał.
 start 5 km
Po zawodach wszyscy uczestnicy dystansu 20 km podkreślali, że czwarte - ostatnie podejście na Górę Chełmską było szczególnie trudne. Każdy czuł w nogach nie tylko przebyte już 15 km, ale trzy wcześniejsze podejścia. 

stromy odcinek podejścia na Górę Chełmską
 
Przed zawodami każdy z uczestników otrzymał pamiątkową koszulkę bawełnianą, w której wielu zresztą wystartowało, a na mecie został udekorowany okolicznościowym odlewanym medalem. Po zawodach na każdego czekał ciepły posiłek. Warto podkreślić, że dzięki dotacji Urzędu Miasta zniesiono opłatę startową. 
 czołówka dystansu 20 km na szczycie Góry

czołówka u podnóża Góry

autor na mecie 20 km
Myślę, że warto przypomnieć nazwiska tych 103 śmiałków, którzy rozpoczęli karuzelę, która trwa do dziś i zainspirowała w konsekwencji innych do organizacji podobnych zawodów.




Taki był początek Pucharu Polski. Czy był udany? Myślę, że jak najbardziej można tak powiedzieć. Przyznam, że jak po latach dostrzegłem ówczesną niską frekwencję byłem szczerze zdziwiony. Entuzjazmu każdemu z tych 103 zawodników starczyłoby pewnie za trzech. Rzecz jasna zdecydowanie największa ich liczba pochodziła z samego Koszalina i okolic. Uczestnicy z okolic Poznania, Gdańska, czy Wrocławia byli rodzynkami na tym torcie, a co mówić o innych regionach kraju? Regulamin Pucharu pozwalał jeszcze spać snem zimowym, gdyż w trakcie cyklu można było odpuścić dwa starty. Jednak ci którzy tam byli, na pewno nie żałowali i na długo zapamiętali te zawody. 
PS nazwisko zdobywcy drugiego miejsca na dystansie 20 km przekręcono na liście wyników. To Mirosław Bierkus.  
Więcej zdjęć można znaleźć pod linkiem https://gk24.pl/puchar-polski-nordic-walking/ga/4686636/zd/6653184   

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

parkrun Las Dębiński #28

Tak jak przed tygodniem rankiem zrobiłem rozruch. Troszkę krótszy tym razem, ale jednak dość skuteczny.    Niestety mroźne poranki nie odpus...