Impreza obok charakteru rywalizacji miała też wymiar spotkania przyjaciół, entuzjastów Nordic Walking. Zawody rozegrano już na trzech dystansach: 5, 10 i 20 km. Wyraźny brak pośredniego dystansu w Gnieźnie natychmiast został uzupełniony. I patrząc z perspektywy lat był to strzał w dziesiątkę. Tylko bowiem Puchar Polski oferuje taką gamę dystansów dostosowaną do możliwości uczestników o różnej kondycji, czy upodobaniach. Każdy mógł zaleźć coś odpowiedniego dla siebie. W ten rześki ale słoneczny poranek wystartowały na trzech dystansach tylko 103 osoby, 60 na 5 km, 27 na 10 km i 16 na 20 km. Na pewno wpływ na frekwencję miał termin zawodów. Zaproponowano datę kwietniową, gdy po zimie część osób dopiero wchodziła w sezon, a aura była jeszcze przecież bardzo rześka. Przyczyniła się do tego zapewne też zmiana terminu praktycznie w ostatniej chwili, co mogło wielu osobom skomplikować lub uniemożliwić udział. Także miejsce zawodów położone daleko na północy i zachodzie powodowało, że uczestnikom z południowo-wschodniej Polski nie łatwo było dotrzeć.
Profil trasy budził trochę mieszane uczucia, choć późniejsza historia pokazała, że czekały nas jeszcze większe wyzwania i trudniejsze trasy. Pętla o długości 5 km składała się z dwóch części. Pierwsza - 1,7 km pod górę (zwłaszcza stromy był końcowy odcinek), druga - 3,3 km w dół, z wieloma jednak mniejszymi podejściami. Profil trasy uznać należy za bardzo urozmaicony. Niemal cała trasa wiodła po miękkim podłożu za wyjątkiem szczytu góry, gdzie około 100 m trzeba było pokonać po asfalcie i odcinka około 200 m z płytami betonowymi, na ostatnim kilometrze. Tu można było iść jednak trawiastym, choć bardzo nierównym poboczem. Okazało się, że zejścia w dół nie były aż tak karkołomne, jak można by przypuszczać po wysokości podejścia, jednak wymagały bardzo dużej uwagi, by np. nie potknąć się o wystający korzeń, o co nietrudno przy dużej prędkości.
Wyjście na trasę poprzedziła wspólna rozgrzewka, co stało się obowiązkową tradycją zawodów. Poranek był chłodny, nie mieliśmy dużego doświadczenia w odpowiednim ubiorze. Mało kto brał pod uwagę, że to są zawody i bardzo szybko rozgrzejemy się na trasie. Niektórzy ubierali cieplejsze bluzy, a nawet kurtki, inni wybierali krótki rękaw, a nawet krótkie spodenki. Tę różnorodność widać na zdjęciach. Potem zwłaszcza jeśli szli najdłuższy dystans nieco cierpieli z powodu przegrzania. Ale my też zdobywaliśmy doświadczenie. Na trasie były dwa punkty nawadniania, jeden na szczycie Góry i drugi na mecie.
rozgrzewka
Startowaliśmy od godz. 10.00 po
kolei dystansami od najdłuższego do najkrótszego. Nie dzielono nas
przy tym ani na kategorie wiekowe, ani na kobiety i mężczyzn. Przy
tej frekwencji nikt nawet o tym by nie pomyślał.
start 5 km
Po zawodach wszyscy
uczestnicy dystansu 20 km podkreślali, że czwarte - ostatnie
podejście na Górę Chełmską było szczególnie trudne. Każdy
czuł w nogach nie tylko przebyte już 15 km, ale trzy wcześniejsze
podejścia.
stromy odcinek podejścia na Górę Chełmską
Przed zawodami każdy z uczestników otrzymał pamiątkową koszulkę bawełnianą, w której wielu zresztą wystartowało, a na mecie został udekorowany okolicznościowym odlewanym medalem. Po zawodach na każdego czekał ciepły posiłek. Warto podkreślić, że dzięki dotacji Urzędu Miasta zniesiono opłatę startową.
czołówka dystansu 20 km na szczycie Góry
czołówka u podnóża Góry
autor na mecie 20 km
Myślę, że warto przypomnieć nazwiska tych 103 śmiałków, którzy rozpoczęli karuzelę, która trwa do dziś i zainspirowała w konsekwencji innych do organizacji podobnych zawodów.PS nazwisko zdobywcy drugiego miejsca na dystansie 20 km przekręcono na liście wyników. To Mirosław Bierkus.
Więcej zdjęć można znaleźć pod linkiem https://gk24.pl/puchar-polski-nordic-walking/ga/4686636/zd/6653184
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz