W ostatnią sobotę wystartowałem po raz 100 w biegu parkrun. Jako miłośnik wszelkich statystyk związanych z aktywnością fizyczną postanowiłem dokonać pewnego podsumowania tych moich startów, bo kiedy jak nie teraz. Najpierw dane ogólne. Z tych 100 startów 52 to były najzwyklejsze biegi, 46 najzwyklejsze marsze nordic walking. Dwa starty były nietypowe: jeden to był mieszany nordic walking/jogging z przewagą walkingu w stosunku około 60%/40%, a jeden to był mieszany bieg/nordic walking, gdzie biegłem tylko kilkaset pierwszych metrów, a później już maszerowałem do mety. W tej statystyce nie uwzględniam krótkich odcinków nordic jogging, które przetruchtałem na kilku ostatnich biegach, bo 100-200 m nie ma większego znaczenia. Przejdźmy do szczegółów mojej historii z parkrun. Zadebiutowałem 28.07.2012 w pierwszej poznańskiej lokalizacji na Cytadeli podczas 1 edycji biegu. Mogę więc uważać się niejako za "uczestnika założyciela" parkrun w Poznaniu.
Swój 50 udział przebiegłem w Poznaniu 7.12.2013, a 100 udział przemaszerowałem w Lesie Dębińskim 29.01.2022.
W pozostałych lokalizacjach tylko maszerowałem NW i w nich najlepsze rezultaty były następujące Dąbrówka: 44:45, Las Dębiński 45:12, Jezioro Swarzędzkie 45:45. Z ciekawostek warto odnotować dwie. W dniu 27.12.2015 wziąłem udział bodajże w największym wydarzeniu parkrun Polska, w którym uczestniczyło 1111 osób w tym 1082 zarejestrowane. Bieg był jednocześnie Biegiem Powstania Wielkopolskiego i chyba jedyny raz w historii oddzielono start biegaczy od maszerujących NW. Tych ostatnich chyba też było najwięcej w historii parkrun Polska – 30. Za promocję tego wydarzenia wśród osób uprawiających NW zostałem zresztą uhonorowany okolicznościowym pucharem Biegu Powstania Wielkopolskiego.
Drugą ciekawostką jest, że wraz z moim przyjacielem Staszkiem Przybylakiem byliśmy pierwszymi, którzy w parkrun Polska wystartowaliśmy maszerując z kijkami, a w każdym razie nic mi nie wiadomo, by ktoś zrobił to przed nami. Było to bardzo dawno, bo 12.01.2013 a ponieważ wówczas parkrun był promowany tylko wśród biegaczy, uważam się za jednego z dwóch prekursorów tej dyscypliny na parkrun w Polsce.
Ponieważ szeroko to opisywałem w tamtym czasie na blogu, gdy nastąpił wysyp lokalizacji parkrun w Polsce, znaleźliśmy wielu naśladowców i diametralnie zmieniła się także polityka promocji tego wydarzenia. Już nie tylko zachęcano do udziału biegaczy, ale także maszerujących z kijami, a nawet najnormalniej spacerujących.
Moją macierzystą lokalizacją jest Poznań - Cytadela, bo tam zaczynałem przygodę z parkrun, jednak obecnie moją ulubioną lokalizacją jest Las Dębiński. W tym miejscu zaczynałem w ogóle moją przygodę z systematyczną aktywnością fizyczną maszerując tu z kijkami. Dodam, że część trasy parkrun przebiega moją najbardziej ulubioną ścieżką, po której pierwszy raz maszerowałem z kijami i dotąd chętnie tu się pojawiam. Gdyby nie to miejsce, nigdy pewnie bym nie wystartował na Cytadeli.
Muszę też napisać, że zgodnie z proekologiczną polityką parkrun na większość biegów albo dojeżdżałem rowerem, albo dochodziłem pieszo maszerując z kijami. Taki "transport" stanowi około 70% moich udziałów w parkrun.
Teraz parę słów o moim setnym biegu. Tak jak w kilkunastu biegach tej lokalizacji oprócz udziału spełniałem się także w roli wolontariusza. Najczęściej prowadzę instruktaż dla debiutujących w naszej lokalizacji i tak też było w minioną sobotę. Przed samym startem wraz dwoma innymi Jubilatami (obchodzącymi 250 biegów i 50 wolontariatów) zostałem wywołany przed szereg i oklaskiwany. Czas jaki uzyskałem nie odbiega od czasów jakie osiągałem w ostatnim okresie – 49:41.
Przy okazji odnotowałem pierwszy raz w miarę dokładny pomiar dystansu przez aplikację Caynax. Wprawdzie ślad trasy pokazuje liczne skróty, czy nadłożenia dystansu oraz maszerowanie "wężykiem", ale ogólny kształt trasy mniej więcej odpowiada rzeczywistości, a zmierzony dystans jest w pełni akceptowalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz