Kolejne
zawody miały się odbyć w Bieszczadach w Lesku. Ale w międzyczasie
doszło do zmiany miejsca. Padło na Tyrawę Solną, która nazywana jest Północną Bramą Bieszczad. Miejscowym
organizatorem był O.W. Diabla Góra. Ta niezapomniana impreza odbyła się 18 września 2010,
ale wiele osób na nią nie dotarło. Przyczyny były pewnie różne,
ale decydującym był pewnie długi i trudny dojazd. Organizator
przygotował dla uczestników wiele dodatkowych atrakcji, które były
w "pakiecie" tych zawodów. Impreza była związana z
otwarciem tras nordic walking w okolicy ośrodka wypoczynkowego, co miało
stanowić kolejną atrakcję turystyczną tego miejsca.
Tym
razem zanotowaliśmy także rekordową frekwencję, ale jest to
rekord najniższej frekwencji w całej historii Pucharu Polski. Na 20
km wystartowało 7 osób, na 10 km – 19 osób, na 5 km – 40 osób.
W sumie było 66 uczestników. Warto odnotować, że znaczącą
liczbę w tej niewielkiej frekwencji stanowili uczestnicy pochodzący
z Podkarpacia. Trasa miała być bardzo trudna, szczególnie dla idących na 20 i 10 km, a największym
wyzwaniem miało być spore i strome podejście na
wspomnianą Górę. Dla 5 km przewidziano trasę łatwiejszą - płaską. Ci, którzy przyjechali tu kilka dni wcześniej
mieli okazję poznać trudność trasy, a charakteryzowało ją
także strome zejście. To zejście właśnie okazało się
decydujące dla zmiany trasy. Przez dwa dni przed zawodami niemal
nieustanie padało, co spowodowało, że z góry można było jedynie
zjechać, czego zresztą doświadczyli sędziowie podczas wieczornego
rekonesansu trasy. Jedynym wyjściem była zmiana trasy, tak
by ominąć wspomnianą górę. Sędziowie stanęli na wysokości zadania i rankiem wytyczyli nową trasę. Ta była bardzo błotnista, ale
możliwa do przejścia. Przed wyjściem na trasę rozgrzewaliśmy się
indywidualnie, w małych, bądź wspólnie w większych grupkach.
rozgrzewająca się grupka startujących na 20 i 10 km
Start
i metę zlokalizowano na skraju ośrodka. Stąd wychodziliśmy
na pętlę wiodącą przez okoliczne pola, ścieżki i drogi polne,
po której krążyliśmy odpowiednią dla dystansu ilość razy, po
czym wracaliśmy na metę. Na podstawie międzyczasów można
przypuszczać że dla dystansu 20 km przebieg trasy był następujący:
około 1,5 km dojście na pętlę, 4 x około 4,25 km, powrót około
1,5 km. Dla innych dystansów pętle musiały być nieco
zmodyfikowane. Sędziowie sobie z tym poradzili, a pomogła im w tym
i mała frekwencja, i rozdzielenie startów 20 i 10 km od startu 5
km. Ci ostatni wystartowali około godz. 13.30, podczas gdy uczestnicy
20 km wystartowali o godz. 10.00.
start na 20 km
start na 5 km
Teren był w dużej
części podmokły, czy wręcz podtopiony, więc rozwijając
największe prędkości i tak trzeba było zachować dużą ostrożność,
by nie zaliczyć upadku.
Podobnie jak w Gnieźnie dodatkowo
sklasyfikowano też oddzielnie osoby niepełnosprawne. Niestety tu
zabrakło pudła, by wyróżnić w ten sposób najszybszych w swych
kategoriach. Musiało wystarczyć wystąpienie przed szereg, by
odebrać drobne upominki. Sportową część imprezy
zakończyły wspólne zdjęcia.
Miejscowy
sponsor zaproponował wiele dodatkowych atrakcji. Po zakończeniu
zawodów można było wybrać się na przejażdżkę samochodami
terenowymi po okolicznych bezdrożach, by zakosztować jeszcze mocniejszych wrażeń
niż zaserwowano nam podczas marszu.
Wieczorem wszyscy zaproszeni zostali na biesiadę w karczmie, która trwała do późnych godzin nocnych. O trunkach, które okrasiły smaczne jadło nie będę się rozpisywał. Nie zabrakło tańców przy muzyce lokalnej grupy wykonującej muzykę folkową. Zabawa pewnie trwałaby do rana, gdyby nie czekające atrakcje dnia następnego. Tego dnia zawieziono nas autokarem do Sanoka, gdzie zwiedziliśmy Skansen Budownictwa Ludowego.
Po wyjściu ze skansenu czekała kolejna niespodzianka. Jeśli ktoś miał ochotę, mógł wrócić do Tyrawy Solnej kajakiem.
Tam biesiada z żurem i bigosem zakończyła całą imprezę.
Pozostał do rozegrania Finał cyklu w Warszawie.
#nordicwalkingmk
Wieczorem wszyscy zaproszeni zostali na biesiadę w karczmie, która trwała do późnych godzin nocnych. O trunkach, które okrasiły smaczne jadło nie będę się rozpisywał. Nie zabrakło tańców przy muzyce lokalnej grupy wykonującej muzykę folkową. Zabawa pewnie trwałaby do rana, gdyby nie czekające atrakcje dnia następnego. Tego dnia zawieziono nas autokarem do Sanoka, gdzie zwiedziliśmy Skansen Budownictwa Ludowego.
Po wyjściu ze skansenu czekała kolejna niespodzianka. Jeśli ktoś miał ochotę, mógł wrócić do Tyrawy Solnej kajakiem.
Tam biesiada z żurem i bigosem zakończyła całą imprezę.
Pozostał do rozegrania Finał cyklu w Warszawie.
#nordicwalkingmk