środa, 22 stycznia 2020

Historia Pucharu Polski Nordic Walking odc.8 Event Bieszczady

Kolejne zawody miały się odbyć w Bieszczadach w Lesku. Ale w międzyczasie doszło do zmiany miejsca. Padło na Tyrawę Solną, która nazywana jest Północną Bramą Bieszczad. Miejscowym organizatorem był O.W. Diabla Góra. Ta niezapomniana impreza odbyła się 18 września 2010, ale wiele osób na nią nie dotarło. Przyczyny były pewnie różne, ale decydującym był pewnie długi i trudny dojazd. Organizator przygotował dla uczestników wiele dodatkowych atrakcji, które były w "pakiecie" tych zawodów. Impreza była związana z otwarciem tras nordic walking w okolicy ośrodka wypoczynkowego, co miało stanowić kolejną atrakcję turystyczną tego miejsca.
 
Tym razem zanotowaliśmy także rekordową frekwencję, ale jest to rekord najniższej frekwencji w całej historii Pucharu Polski. Na 20 km wystartowało 7 osób, na 10 km – 19 osób, na 5 km – 40 osób. W sumie było 66 uczestników. Warto odnotować, że znaczącą liczbę w tej niewielkiej frekwencji stanowili uczestnicy pochodzący z Podkarpacia. Trasa miała być bardzo trudna, szczególnie dla idących na 20 i 10 km, a największym wyzwaniem miało być spore i strome podejście na wspomnianą Górę. Dla 5 km przewidziano trasę łatwiejszą - płaską. Ci, którzy przyjechali tu kilka dni wcześniej mieli okazję poznać trudność trasy, a charakteryzowało także strome zejście. To zejście właśnie okazało się decydujące dla zmiany trasy. Przez dwa dni przed zawodami niemal nieustanie padało, co spowodowało, że z góry można było jedynie zjechać, czego zresztą doświadczyli sędziowie podczas wieczornego rekonesansu trasy. Jedynym wyjściem była  zmiana trasy, tak by ominąć wspomnianą górę. Sędziowie stanęli na wysokości zadania i rankiem wytyczyli nową trasę. Ta była bardzo błotnista, ale możliwa do przejścia. Przed wyjściem na trasę rozgrzewaliśmy się indywidualnie, w małych, bądź wspólnie w większych grupkach.
 rozgrzewająca się grupka startujących na 20 i 10 km


Start i metę zlokalizowano na skraju ośrodka. Stąd wychodziliśmy na pętlę wiodącą przez okoliczne pola, ścieżki i drogi polne, po której krążyliśmy odpowiednią dla dystansu ilość razy, po czym wracaliśmy na metę. Na podstawie międzyczasów można przypuszczać że dla dystansu 20 km przebieg trasy był następujący: około 1,5 km dojście na pętlę, 4 x około 4,25 km, powrót około 1,5 km. Dla innych dystansów pętle musiały być nieco zmodyfikowane. Sędziowie sobie z tym poradzili, a pomogła im w tym i mała frekwencja, i rozdzielenie startów 20 i 10 km od startu 5 km. Ci ostatni wystartowali około godz. 13.30, podczas gdy uczestnicy 20 km wystartowali o godz. 10.00. 

start na 20 km

 start na 5 km

Teren był w dużej części podmokły, czy wręcz podtopiony, więc rozwijając największe prędkości i tak trzeba było zachować dużą ostrożność, by nie zaliczyć upadku. 



Najlepsze czasy: 20 km - 2:10:28, 10 km – 1:05:50, 5 km – 32:55. 


Podobnie jak w Gnieźnie dodatkowo sklasyfikowano też oddzielnie osoby niepełnosprawne. Niestety tu zabrakło pudła, by wyróżnić w ten sposób najszybszych w swych kategoriach. Musiało wystarczyć wystąpienie przed szereg, by odebrać drobne upominki. Sportową część imprezy zakończyły wspólne zdjęcia. 


Miejscowy sponsor zaproponował wiele dodatkowych atrakcji. Po zakończeniu zawodów można było wybrać się na przejażdżkę samochodami terenowymi po okolicznych bezdrożach, by zakosztować jeszcze mocniejszych wrażeń niż zaserwowano nam podczas marszu. 

Wieczorem wszyscy zaproszeni zostali na biesiadę w karczmie, która trwała do późnych godzin nocnych. O trunkach, które okrasiły smaczne jadło nie będę się rozpisywał. Nie zabrakło tańców przy muzyce lokalnej grupy wykonującej muzykę folkową. Zabawa pewnie trwałaby do rana, gdyby nie czekające atrakcje dnia następnego. Tego dnia zawieziono nas autokarem do Sanoka, gdzie zwiedziliśmy Skansen Budownictwa Ludowego. 


Po wyjściu ze skansenu czekała kolejna niespodzianka. Jeśli ktoś miał ochotę, mógł wrócić do Tyrawy Solnej kajakiem
Tam biesiada z żurem i bigosem zakończyła całą imprezę.
Pozostał do rozegrania Finał cyklu w Warszawie.
#nordicwalkingmk
 

środa, 15 stycznia 2020

Historia Pucharu Polski Nordic Walking odc.7 Mistrzostwa

II Mistrzostwa Polski Nordic Walking odbyły się u schyłku wakacji, 28 sierpnia 2010. Miastem organizatorem było Gniezno podobnie jak rok wcześniej, ale tym razem miejscem był park w środku miasta. Zazwyczaj, gdy zawody są organizowane w takich miejscach, nie ma gdzie ludzi wyprowadzić na dłuższą pętlę i z konieczności pętle liczą 2,5 km. Stanowiło to pewien problem dla niektórych startujących na 20 km, gdyż okrążeń trzeba zrobić 8 i bywało, że ktoś się pomylił. Nie ma problemu jeśli pętle są "zamknięte", wówczas system sam wychwyci, że zawodnik pokonał odpowiednią ilość okrążeń, gdy ten to zrobi po raz ostatni przekraczając matę mety. W Gnieźnie było inaczej. Meta zlokalizowana była na stadionie lekkoatletycznym pobliskiej szkoły i na ten stadion trzeba było wejść około 150 przed przekroczeniem maty startowej, którą przekraczaliśmy na każdym kółku. Mata mety licząca nasz ostateczny czas była już na stadionie. Jeśli ktoś właściwie nie policzył, wchodził na 9 kółko zamiast na stadion i metę. Był dokładnie jeden taki przypadek na dystansie 20 km. Na szczęście sędziowie to wychwycili i skierowali zawodnika na właściwą trasę. Jednak stracił on kilka minut na tej omyłce. Dystansom krótszym niewątpliwie policzyć się było łatwiej. Co do trasy warto wspomnieć, że była bardzo kręta z wieloma nawrotami (agrafkami), wszystko po to, by wyrobić te 2,5 km w parku miejskim. Poprowadzono ją głównie alejkami parku i ale były też fragmenty przełajowe. Deszcz który spadł w poprzednich dniach spowodował, że niektóre miejsca były bardzo podmokłe. Zasypano je paskiem. Była też pewna inna niedogodność trasy. Częściowo, przez około 300 m na pętli wiodła po bruku ulic położonych w okolicy parku. To mogło jednak komplikować start, jeśli ktoś chciał tak często (co 2,5 km) dwa razy zmieniać groty zakładając (bądź zdejmując) nakładki gumowe. Bruk jest szczególnie zdradliwy dla gołych grotów, dlatego większość zawodników mniej siły wkładała w zabicie kija i odepchnięcie się na tym odcinku trasy. Pominąć można początkowe 100 m od startu, gdzie także musieliśmy zmagać się z nawierzchnią asfaltowo-brukową, wiodące do pierwszej maty, bo ten odcinek musieliśmy pokonać tylko 1 raz na samym początku. Z taką sytuacją odnośnie nawierzchni spotkaliśmy się pierwszy raz i wiele osób było zapewne wtedy zaskoczonych. Teraz po tylu latach Pucharu pewnie mało co może kogoś zdziwić, przerobiliśmy wiele bardzo różnych tras. 

Liczyliśmy się z tym, że ranga mistrzowska tych zawodów spowoduje kolejny rekord frekwencji. Na 20 km wystartowało 50 zawodników i zawodniczek, na 10 km – 103 osoby, a na 5km – 180 osób. Przekroczyliśmy więc kolejną barierę notując jakże równą liczbę 333 uczestników. O ile w poprzednich zwodach można było domniemywać, że liczba 96 zawodników którzy wystartowali w 2009 roku w Gnieźnie na 20 km podzieliła się na dwa dystanse 20 i 10 km, to tu już suma długodystansowców była znacząco większa bo 153 osoby. Jeśli chodzi o frekwencję warto też przypomnieć, że konkurencyjne stowarzyszenie zorganizowało w ten sam weekend konkurencyjne zawody, dodając w nazwie "Międzynarodowe Mistrzostwa". Nie wszyscy pojechali na obie propozycje, co pewnie odbiło się na frekwencji obu imprez. Ta była bardzo porównywalna, choć impreza w Złotoryi była trudniejsza do policzenia. Właściwie można było wtedy porównywać ilość uczestników w Gnieźnie z ilością "osobostartów"  w Złotoryi.  Tam dystanse były krótsze, a rozłożenie ich w czasie umożliwiało start na dwóch dystansach przez jednego zawodnika. I przynajmniej kilkunastu zawodników skorzystało z takiej możliwości. W Gnieźnie takiej możliwości właściwie nie było, gdyż niemal prosto z 20 km trzeba by iść na start 5 km, a startujący na 10 km mieliby, niewiele więcej niż godzinę odpoczynku. Zresztą system zapisów uniemożliwiał nawet taką sytuację i nikt nawet nie myślał, że mogło by być inaczej. Każdy koncentrował się też na swojej konkurencji, bo punkty były też ważne w generalnej klasyfikacji Pucharu, a nie były to jednorazowe zawody. No i poza tym niektórzy jechali też właśnie na te konkurencyjne zawody i szafowanie siłami dzień przed nimi było niewskazane. Z pewnością można przypuszczać, że gdyby obie imprezy dzieliły 2 lub choćby 1 tydzień, uczestników obu wydarzeń można by doliczyć się więcej niż 400.   
Nadal obowiązującym czasem dla klasyfikacji był czas brutto. Ustawiani byliśmy tak, że w pierwszych szeregach byli mężczyźni. Dopiero za nimi ustawiano kobiety. Ci w pierwszych liniach to zazwyczaj były osoby mające pewne zasługi za udział we wcześniejszych zawodach cyklu i byli wyczytywani przez spikera do zajęcia najlepszych pozycji.





To powodowało pewną niesprawiedliwość w klasyfikacji przedstawianej jako OPEN. Otóż bywały przypadki, że kobiety sklasyfikowane niżej (mające gorszy czas brutto) miały jednak lepszy czas netto od wyprzedzających ich mężczyzn w klasyfikacji open. Dobrze, że i tak nagradzani byliśmy przede wszystkim w kategoriach wiekowych, a więc i osobno kobiety i mężczyźni, bo inaczej wyniki mogłyby być uznane za nieco wypaczone. Przed startem 20 km padł też apel i sędziów, i zawodników, by początkowy odcinek do pierwszej maty przy bramie startowej pokonać spokojnie, bez ostrej rywalizacji, gdyż i tak na najdłuższym dystansie wszystko rozstrzyga się znacznie później niż na pierwszych 100 m. Podyktowane to było bezpieczeństwem przy stosunkowo wąskim starcie w dodatku po niezbyt przyjaznej nawierzchni. 















Najlepsze czasy tych Mistrzostw to dla 20 km M – 2:14:45, K – 2:16:31, dla 10 km M – 1:06:35, K – 1:14:48, dla 5 km M – 33:01, K – 36:27. 
Warto zaznaczyć, że dokonano wówczas także osobnej, dodatkowej klasyfikacji osób niepełnosprawnych i w tej kategorii brały także udział po raz pierwszy w Polsce osoby niedowidzące i niewidome prowadzone przez przewodników z pomocą tzw. lejcy. Tu warto zauważyć, że sami przewodnicy też zostali sklasyfikowani, oczywiście jako pełnosprawni uczestnicy w swoich kategoriach wiekowych, poświęcając nie tylko swój wynik dla osoby niewidomej, ale także poświęcając wcześniej swój czas w przygotowanie, by odpowiednie współdziałanie podczas takiego wspólnego marszu zapewniło bezpieczne dotarcie do mety. Rok wcześniej dla uczestników Mistrzostw nie przewidziano medali. Teraz już były. Było i podium na scenie dla zwycięzców i posiłek regeneracyjny. Były to czwarte zawody cyklu. Regulamin wówczas był taki, że niektórzy zwycięstwem w tych zawodach zapewniali już sobie zdobycie Pucharu Polski w klasyfikacji generalnej. To był taki pierwszy sygnał, że coś można by zmienić w regulaminie. Ale na to musieliśmy jeszcze poczekać prawie 2 lata. 
 #nordicwalkingmk
 

wtorek, 14 stycznia 2020

Historia Pucharu Polski Nordic Walking odc.6 Półmetek

Dwa tygodnie po majowym weekendzie odbyły się kolejne zawody. Tym razem spotkaliśmy się w Gdańsku 15 maja. Tu można było liczyć na spore zainteresowanie. W końcu tu odbywały się już wcześniej lokalne zawody, a jednocześnie w tym samym roku wystartował cykl zawodów Grand Prix Gdańska, który organizowała również Polska Federacja Nordic Walking. Oprócz więc grupy zapaleńców z całej Polski, można było spodziewać się przytłaczającej liczby zawodników z Gdańska i okolic. I tak też się stało. Na dystansie 5 km wystartowało 160 osób, na dystansie 10 km – 56 osób, a na 20 km – 31 osób. Łącznie więc było nas 247 osób. Cóż to jest w porównaniu do dzisiaj osiąganych liczb, powie ktoś, ale wtedy zanotowaliśmy przecież kolejny wzrost frekwencji. Jakby nie patrzeć, nabieraliśmy rozpędu, a jednocześnie warto zauważyć, że osiągnęliśmy to w 3 tygodnie od inauguracji i byliśmy już w połowie cyklu po tych zawodach. Trasa wiodła po naturalnych ścieżkach. Zawody rozegrano tym razem na pętli liczącej 2,5 km. Było tu jedno spore podejście na pętli, jak pokazywał profil trasy różnica wysokości wynosiła nawet około 90 m. Przebieg trasy zaprezentowano na mapce. 

Ze względu na tę krótką pętlę start poszczególnych dystansów rozdzielono. Najpierw o godz. 9.00 wystartowali idący na 20 km i na 10 km, a dopiero o godzinie 12.00 wystartowali uczestnicy na dystansie 5 km. 
 start na 20 km


 start 10 km
Odnotujmy jeszcze najlepsze czasy tamtych zawodów: 20 km - 2:06:12, 10 km - 1:06:45, 5 km - 33:13. Jeśli porównamy te wyniki między sobą, a także wrócimy do wyników z Barlinka, da się wyraźnie zauważyć znakomity wynik zwycięzcy najdłuższego dystansu w obu tych imprezach. Wspominam o tym nieprzypadkowo. Jeśli o większości startujących wówczas można było powiedzieć amatorzy lub co najwyżej amatorzy trenujący profesjonalnie, to ten zawodnik (Bogusław Barbużyński) był niewątpliwie profesjonalistą, trenującym wcześniej chód sportowy na poziomie międzynarodowym. Niektórzy doszukiwali się tu pewnych podtekstów sugerujących, że zawodnik nadużywał umiejętności chodu sportowego, ale sędziowie niczego takiego nie stwierdzili. Po prostu ten zawodnik był wciąż w doskonałej formie i zdobywał w tamtych czasach także mistrzostwa Europy weteranów w chodzie sportowym. 
Po tym szybkim tempie jaki osiągnął Puchar Polski czekała nas długa wakacyjna przerwa. Po niej mieliśmy spotkać się na Mistrzostwach Polski. 
 

czwartek, 9 stycznia 2020

Historia Pucharu Polski Nordic Walking odc.5 Drugie zawody

Drugie zawody odbyły się w Barlinku 1 maja 2010 już tydzień po inauguracji w Koszalinie. Właściwie to tutaj nastąpiło dopiero oficjalne uroczyste otwarcie Pucharu Polski. Już 30 kwietnia można było uczestniczyć w kilku prelekcjach dotyczących nordic walking. Swoje wystąpienia mieli ks. Jacek Dziel oraz jeden z polskich prekursorów nordic walking Piotr Wróblewski. Zajęcia praktyczne w terenie poprowadzili państwo Małgorzata i Tadeusz Figurscy ze Szczecina. 



Miasteczko zawodów zlokalizowano w Ośrodku Wypoczynkowym Janowo. Trasa wiodła całkowicie po naturalnych, leśnych ścieżkach i w żaden sposób nie zahaczała o miejscowy stadion znany dzisiejszym uczestnikom zawodów w Barlinku. Na zawody w Koszalinie przygotowano pierwszą mapkę trasy, tu zamieszczono dość szczegółowy, powiedziałbym, że nawet bardzo techniczny jej opis. Niestety strona internetowa zawodów z tamtych lat została zaktualizowana i archiwalne materiały się nie zachowały. Trasa miała jedno dość solidne długie podejście. W jej połowie i na mecie każdej pętli czekały na uczestników punkty odżywiania i nawadniania.


pomoc przyjaciela w przypięciu numeru na plecach nieodzowna
W pakiecie startowym były pamiątkowe czapeczki, a na mecie każdy otrzymał medal. Posiłek regeneracyjny był już także pewną normą, ale Barlinek bardziej zasłynął w tym względzie trochę później.
Muszę powiedzieć, że dość przypadkowo wpadłem na trop wyników zawodów, dzięki czemu można określić jaka była frekwencja. Na marginesie napiszę, że gdyby ktoś z ówczesnych uczestników chciał pozyskać tamte wyniki, służę pomocą. Na 20 km wystartowało 27 osób, na 10 km – 38, a na 5 km – 135. Dodatkowo po trasie zawodów odbył się Rajd rodzinny na 5 km, w którym uczestniczyły 24 osoby. Łącznie frekwencja wyniosła więc 224 osoby, w tym dokładnie 200 uczestniczyło w zawodach. Wzrost o ponad 100% w stosunku do Koszalina. Nabieraliśmy rozpędu, choć nadal byliśmy w północno-zachodniej części kraju, no i uczestnicy z Barlinka przeważali zdecydowanie. 

Startowaliśmy od razu wszyscy po kolei dystansami, a jako ostatni na trasę wyruszyli uczestnicy rajdu. Najlepsze czasy, na 20 km – 2:03:44, na 10 km – 1:06:30, na 5 km – 31:17. Wśród kobiet 20 km – 2:31:11, 10 km – 1:14:29, 5 km – 35:51. 






Z konieczności zdjęcia przedstawiają głównie autora, bo jak napisałem wcześniej materiały archiwalne nie zachowały się, a w każdym razie ja nie znalazłem do nich dostępu .
Film imprezy można obejrzeć tutaj 

parkrun Las Dębiński #28

Tak jak przed tygodniem rankiem zrobiłem rozruch. Troszkę krótszy tym razem, ale jednak dość skuteczny.    Niestety mroźne poranki nie odpus...